- Po raz pierwszy od ponad 20 lat polski rząd zdefiniował interesy narodowe. Pamiętamy poprzednie rządy – "wystarczy wejść do UE, płynąć głównym nurtem". My uważamy, że UE nie jest klubem altruistów. Skonstruowano przemyślną konstrukcję, gdzie stworzono normy, standardy, instytucje, by państwa mogły realizować własne interesy, wykorzystując pokojowe instrumentarium. My zdefiniowaliśmy te interesy – w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego, energetycznego, socjalnego - powiedział w TV Republika szef MSZ, Witold Waszczykowski
"Skala ataków na Polskę jest niespotykana"
Rozmowę rozpoczęła sprawa odpowiedzi polskiego MSZ na unijne zalecenie dotyczące reformy sądownictwa w Polsce.
- Stanowisko unijne mnie dziwi, bo my nie robimy niczego złego, po prostu reformujemy system sądowniczy, ponieważ takie było oczekiwanie społeczeństwa. To ostatnia enklawa, która w tej transformacji toczonej od lat, nie była dotknięta. Na to oczekiwanie społeczne odpowiadamy. Media wielokrotnie wspominały o różnych patologiach w tym systemie, głównie wśród sędziów. Chcemy to naprawić. Pod drugie, robimy to w ramach pewnych norm i standardów europejskich. Po trzecie, uważamy, że Komisja Europejska nie ma uprawnień, by ingerować w wewnętrzne kwestie polskiego wymiaru sądownictwa, ponieważ te reformy nie dotyczą tyle wydawania wyroków, co administrowania i organizacji systemu. To nie wypływa ani na niezawisłość sędziów, ani na wydawane wyroki. Po czwarte, uważamy, że niektóre kwestie zostały odłożone, więc Komisja nie powinna ich dotykać, domagać się wyjaśnień – powiedział szef dyplomacji polskiej.
- Jeśli urzędnik międzynarodowy z Brukseli publicznie na konferencjach zapowiada, że to jego osobista ambicja, aby monitorować państwo członkowskie, to ociera się to o nękanie, zachowanie stronnicze, dlatego musieliśmy odpowiedzieć stanowczo. Mamy nadzieję, że ta sprawa zostanie zamknięta, bo na płaszczyźnie politycznej były już sygnały, że państwa członkowskie nie będą chciały kontynuować tej kwestii w oparciu o art. 7 traktatu, czyli podejmowania jej na Radzie Europejskiej – dodał minister spraw zagranicznych.
Pytany, czy wcześniej spotkał się jako dyplomata z takimi atakami na państwo unijne, Waszczykowski odpowiedział: - Mieliśmy przed laty próby podobnego zachowania wobec Węgier, premiera Orbana, jednak skala, jaką my zostaliśmy dotknięci, jest niespotykana.
"Jesteśmy gotowi się sądzić, bo decyzja o relokacji została podjęta bezprawnie"
- Polska jest krajem przyjmującym migrantów. Przypomnę, że w ubiegłym roku Polska wydała tylko wobec Ukraińców 1267 tys. wiz, a w tym roku, w pierwszych 6 miesiącach – 750 tys. wiz. Duża ilość wiz jest tez wydana Białorusinom. Polska jest więc otwarta na wizyty i migrację. Wiele tych wiz było uzupełnionych prawem do podjęcia pracy. Natomiast polska nie godzi się na tzw. relokację, co jest eufemizmem, bo za tym kryje się przymusowe przesiedlanie. Oznacza to, że musielibyśmy zrealizować decyzję podjętą przez UE we wrześniu 2015 r. i przyjąć pewną kwotę tysięcy ludzi. Myśmy spróbowali zrealizować tę decyzję – bezskutecznie. Nasze służby weryfikacyjne, które udały się do obozów dla migrantów na południu Europy nie mogły zidentyfikować tych ludzi i byli tam ludzie, którzy nie chcieli przyjechać do Polski – tłumaczył Witold Waszczykowski. - Nie ma takiego mechanizmu, w jaki sposób tych ludzi selekcjonować, „wepchnąć” do środka transportu, przetransportować do Polski i zatrzymać ich tutaj. Tłumaczymy to naszym partnerom w całej Europie i znajdujemy zrozumienie – poza urzędnikami KE – dodał.
Zapytany o to, co będzie, gdy instytucje unijne zdecydują się skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Waszczykowski odpowiedział: - Jesteśmy gotowi pójść do Trybunału, jesteśmy gotowi się sądzić. Wskazaliśmy, ze ta decyzja podjęta w 2015 była niezgodna też z prawem unijnym, bo wszystkich zakwalifikowano jako uchodźców, choć gros osób to imigranci. Prawo unijne nie reguluje relokowania imigrantów, bo to są prerogatywy każdego z państw członkowskich. Możliwość przyjmowania imigrantów zależy od absorpcji na rynku pracy oraz oczywiście od demograficznych trendów. O tym decyduje państwo i nie mogą tego narzucić instytucje europejskie.
Europa może nas straszyć Trybunałem, przekazać sprawę do trybunału unijnego, że nie wykonaliśmy zobowiązań, jakie zostały przyjęte w 2015 r. Ta decyzja była do wykonania do września 2017 r. Poza tym, ta decyzja jest zaskarżona przez kilka państw. Zastrzeżenia do nas zostały podjęte niesłusznie, bo Komisja powinna poczekać na werdykt trybunału unijnego, który musi rozstrzygnąć skargi niektórych państw – podkreślił szef dyplomacji. - Nie wyobrażam sobie, by w XXI w. instytucja, która uważa się za postępową, domagała się siłowego przesiedlenia na masową skalę ludzi, którzy tego przesiedlenia nie chcą zrealizować – dodał.
"Macron użył retoryki zagranicznej na użytek wewnętrzny"
Poruszona została również kwestia niedawnej wypowiedzi Emmanuela Macrona na temat Polski.
- Myślę, że prezydent Macron użył pewnej retoryki zagranicznej na użytek wewnętrzny. Problem reformy dyrektywy o pracownikach delegowanych jest dyskutowany w UE. Sprawa jest trudna, ważna, skomplikowana. Wiele osób z państw członkowskich pracuje w innych państwach. Dotyczy to transportowców, dużego sektora usług. Na tym polega przecież Unia – by była mobilność, jedną ze swobód jest swobodne przemieszczanie się obywateli Unii Europejskiej. Teraz zdajemy sobie sprawę, że ze względu na pewną różnice potencjałów gospodarczych istnieją różnice w benefitach socjalnych, zarobkach. Rozumiemy, że warto to uregulować nasze związki również uważają, że należy te dysproporcje wyrównywać. Musi to być jednak proces wynegocjowany, ustalony przez konsensus, z pewnymi okresami przejściowymi, z braniem pod uwagę pewnej specyfiki – stwierdził szef MSZ.
- My uczestniczymy w skomplikowanych rozmowach z KE na ten temat, jesteśmy otwarci na rozmowę z innymi krajami, prowadzimy na różnych szczeblach rozmowy. Planujemy wizytę minister Rafalskiej, która zajmuje się sprawami pracy, we Francji, by zapoznała się ze szczegółami propozycji prezydenta Macrona. W ten sposób możemy rozmawiać, ale nie widzimy uzasadnienia, by czynić z tego problemu problem polityczny i rzucać nawzajem oskarżania polityczne, bo to psuje atmosferę i szkodzi podstawie unijnej, czyli wolnemu rynkowi – dodał.
"Nie ma w Europie uzasadnienia dla tak olbrzymich ćwiczeń jak Zapad 2017"
- Mimo oskarżeń o izolację Polski mieliśmy kilka ważnych wizyt, ostatnio odwiedził Polskę sekretarz NATO Jens Stoltenberg i części tej wizyty towarzyszyli ministrowie Turcji i Rumunii i jednym z głównych punktów były ćwiczenia Zapad. Za dwa dni będę miał okazję rozmawiać z białoruskim ministrem o tych ćwiczeniach – mówił o ćwiczeniach Zapad 2017 Waszczykowski.
- Skala tych ćwiczeń jest olbrzymia. Przy tej skali nietrudno o incydenty, wypadki, naruszenie granic. Nie ma uzasadnienia w Europie do tak olbrzymich ćwiczeń, z ćwiczeniami scenariuszy działań zaczepnych, w poprzednich ćwiczeniach było symulowanie ataków nuklearnych na Polskę. Monitorujemy przygotowania do ćwiczeń, jesteśmy w kontakcie z kwaterą główną NATO, naszymi sojusznikami – podkreślał.
Zapytany o to, jak zareaguje Unia, gdyby po manewrach Zapad 2017 Rosjanie pozostawiliby wojska na Białorusi, Waszczykowski odpowiedział:
- Unia nie zareaguje, bo nie ma środków wojskowych, być może zareaguje gospodarczo, dyplomatycznie, ale tutaj sukcesów nie mamy, bo Rosjanie nie chcą uznawać instytucji europejskich jako partnera. Dla Ławrowa partnerami są ministrowie dużych państw europejskich, a nie dyplomacja unijna. Na pewno będzie musiało reagować NATO, takie rozmowy prowadziliśmy ze Stoltenbergiem, że gdyby doszło do eskalacji wojskowej u granic NATO, NATO będzie musiało rozbudowywać swoje siły w Polsce i w ogóle w centrum Europy. Ta sprawa omawiana jest już w szczegółach.
"Stajemy się krajem ważnym"
Szef dyplomacji komentował również sukces wizyty w Polsce prezydenta USA, Donalda Trumpa.
Na decyzję o przyjeździe Donalda Trumpa do Polski wpłynęły niewątpliwie argumenty gospodarcze, a także to, że przekonał się, że Polska ma zdolności mobilizacyjne, integracyjne w regionie. Dwanaście państw zjechało do Warszawy i pokazało problematykę, która nas łączy, która wzbudza w nas obawy i rozmawialiśmy o możliwościach pozytywnych rozwiązań z udziałem Stanów Zjednoczonych, np. rozwiązań energetycznych – stwierdził minister.
Stajemy się ważnym krajem, pomimo tego, że opozycja nie chce tego przyznać. Polska dynamicznie się rozwija, to kraj stabilny. Staje się partnerem, bo pokazuje zdolności mobilizacyjne, Polska odbudowała Grupę Wyszehradzką. V4 nie rości sobie praw do rozwiązywania problemów całej Europy. To inicjatywy zwiększające integrację regionu. My koncentrujemy się na regionalnych rozwiązaniach, które służą Europie – zauważył Waszczykowski.
- Po raz pierwszy od ponad 20 lat polski rząd zdefiniował interesy narodowe. Pamiętamy poprzednie rządy – "wystarczy wejść do UE, płynąć głównym nurtem". My uważamy, że UE nie jest klubem altruistów. Skonstruowano przemyślną konstrukcję, gdzie stworzono normy, standardy, instytucje, by państwa mogły realizować własne interesy, wykorzystując pokojowe instrumentarium. My zdefiniowaliśmy te interesy – w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego, energetycznego, socjalnego. Ośmieliliśmy się użyć instrumentów europejskich do realizacji tych interesów, a przecież mieliśmy siedzieć cicho - powiedział minister spraw zagranicznych.