- Przy samej aferze Amber Gold udało się ukrócić działalność tzw. firmy „Skarbiec”. Na terenie Gdańska była druga olbrzymia sprawa, mówi się, że jest tam 80 tys. pokrzywdzonych. Firma działała, wyłudzała od ludzi pieniądze. Wysyłano zawiadomienia do prokuratury – m.in. do tej samej, która prowadziła sprawę Amber Gold. W wyniku wybuchu afery Amber Gold i kontroli, która została przeprowadzona, nagle ktoś nakazał prowadzić sprawę „Skarbca”. Z tego co wiem, kończy się to teraz aktem oskarżenia, a przede wszystkim przecięto tę oszukańczą działalność - powiedziała w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Małgorzata Wassermann.
- Im bardziej przyglądam się sprawie Amber Gold, im więcej czytam dokumentów, tym silniej odnoszę wrażenie, że ktoś bardzo mocny stał za małżeństwem P. i po prostu pomagał mu przez trzy lata skutecznie „radzić sobie” zarówno z prokuraturą, jak i z urzędami skarbowymi. Trochę wyprzedziłam to, co robimy jako komisja: zaczęłam czytać dalsze dokumenty. Są one równie zatrważające. Gdy patrzy się na tę sprawę całościowo, to wydaje się niemożliwe, by państwo P. dokonali tego sami – powiedziała w rozmowie z Magdaleną Złotnicką Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. afery Amber Gold.
- Powiedzmy sobie szczerze: nikt inny dzisiaj, poza komisją śledczą, nie byłby w stanie tego zrobić. Jeżeli jest jedna konkretna sprawa, choćby taka jak zabójstwo Krzysztofa Olewnika, to w tym momencie prokuratura może podjąć decyzję, że chce się na przykład jej przyglądać. I zażądać akt od Prokuratury Generalnej, czy wznowić postępowanie. Natomiast w przypadku sprawy Amber Gold rozmawiamy o dziesiątkach urzędów, urzędników, a potem o tzw. decyzjach odpryskowych, których jest mnóstwo. Dlatego my siedzimy już pół roku, analizujemy te wszystkie wątki i właśnie nasze przemyślenia wysyłamy do prokuratury. I wtedy prokuratura ma szansę podjąć działania. Natomiast czas, który już upłynął, działa na korzyść potencjalnych sprawców, bo jako prawnik jestem świadoma tego, że te podstawowe urzędnicze przestępstwa przedawniają się po upływie pięciu lat – dodała Wassermann.
- Przy samej aferze Amber Gold udało się ukrócić działalność tzw. firmy „Skarbiec”. Na terenie Gdańska była druga olbrzymia sprawa, mówi się, że jest tam 80 tys. pokrzywdzonych. Firma działała, wyłudzała od ludzi pieniądze. Wysyłano zawiadomienia do prokuratury – m.in. do tej samej, która prowadziła sprawę Amber Gold. W wyniku wybuchu afery Amber Gold i kontroli, która została przeprowadzona, nagle ktoś nakazał prowadzić sprawę „Skarbca”. Z tego co wiem, kończy się to teraz aktem oskarżenia, a przede wszystkim przecięto tę oszukańczą działalność. Nie sądzę więc, żeby Amber Gold to była jedyna afera, ale chodzi tu też o skalę. Popatrzmy chociażby na kwestię reprywatyzacji w Warszawie; z tego co wiem, reprywatyzacja dotyczyła wszystkich większych miast. Powiem szczerze, obraz państwa po ostatnich ośmiu latach jest tragiczny – stwierdziła przewodnicząca komisji ds. afery Amber Gold.
Całość wywiadu z Małgorzatą Wassermann przeczytają Państwo w bieżącym wydaniu "Gazety Polskiej".