W studio zawrzało! "Gdyby nie emerytowani nauczyciele, pana córka prawdopodobnie nie zdałaby egzaminu gimnazjalnego"
– W momencie gdy PO i PSL zaczęły rządzić w 2007 roku, przelicznik średniej pensji w gospodarce do średnie pensji nauczyciela dyplomowanego wynosił 1,29. W momencie, gdy kończyła swoje rządy, przelicznik utrzymywał się na poziomie 1,28 – przywołała wskaźniki sprzed lat poseł Iwona Michałek. Jak zareagował senator Grzegorz Napieralski?
Na początku rozmowy przywołano słowa szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza.
– W miarę jak strajk się wydłużał, akceptacja dla niego wśród rodziców topniała. Wyraźnie było to widać. Nawet strajkujący nauczyciele byli pod presją strajku. Wiedzieli, że trzeba to skończyć, że do niczego to nie prowadzi. Dostrzegli, że nic więcej nie osiągną – rozpoczęła poseł Michałek. Wskazała, że "strajk miał tło polityczne". – Kto chce strajkować w trakcie egzaminów? To myślenie o politycznych zachciankach związkowych liderów – mówiła.
Z taką tezą nie zgodził się obecny w studio senator Grzegorz Napieralski. – Proszę nie zarzucać nauczycielom polityczności. Próba łączenia tego z jakąkolwiek partią polityczną jest krzywdząca dla nauczycieli. Zgadzam się, że presja była olbrzymia. Zawsze jest presja społeczna. Co tak naprawdę znaczy strajk? To ostatnie narzędzie, by dać wyraz niezadowoleniu. Moim zdaniem rząd nie stanął na wysokości zadania. Nie przedstawił konkretnej reformy edukacji czy podwyżek – wskazał Napieralski.
"Główną osią są pieniądze"
– Pieniądze są bardzo ważne. Ludzie nie chcą przychodzić do szkół za takie pieniądze. Młodzi, z kompetencjami nie chcą pracować w szkołach, bo w innych miejscach zarobią znacznie więcej. Zmieńmy zasady funkcjonowania systemu edukacji. Jeśli dobrze wykształcimy swoje dzieci, będziemy konkurencyjnym krajem – przekonywał senator niezrzeszony.
Iwona Michałek przywołała wskaźniki z początku oraz końca rządów PO-PSL. – W momencie gdy PO i PSL zaczęły rządzić w 2007 roku, przelicznik średniej pensji w gospodarce do średnie pensji nauczyciela dyplomowanego wynosił 1,29. W momencie, gdy kończyła swoje rządy, przelicznik utrzymywał się na poziomie 1,28. Nie poprawili nauczycielom nic! Mało tego… W tym samym czasie zwiększono pensum nauczyciela, z 18 do 20 godzin. Wówczas pan Broniarz nie nawoływał do protestu – przypomniała poseł Michałek.
– Pamiętam sytuację, gdy ówczesna minister edukacji powiedziała publicznie: "dla nauczycieli pieniędzy nie ma, nie stać nas na to". Nie widziałam wtedy reakcji związków. Trzeba zmieniać edukację, ale dlaczego kosztem dzieci? Byłam w komisjach jako wolontariusz. Gdyby nie emerytowani nauczyciele, pana córka prawdopodobnie nie zdałaby egzaminu gimnazjalnego – zwróciła się do swojego rozmówcy.
– Zaproszenie premiera Morawieckiego jest otwarte do tzw. okrągłego stołu. Jest czas na to żeby sobie wszystko powiedzieć. Mamy na to cztery miesiące. Wszystko jest w rękach różnych grup, również związkowych. Uważam, że strajk nie wróci. Nauczyciele dostrzegą, że rząd Zjednoczonej Prawicy chce zażegnać konflikt – podsumowała.