W Limanowej UB paliło ludzkie kości?
Sprawa limanowskiej katowni UB odkrywa coraz bardziej przerażające fakty, z czasu gdy system komunistyczny w Polsce umacniał się. Świadek tamtych wydarzeń zeznał, że w latach 1947-1956 w budynku, którego wówczas centralą był Bank Rolny, mogły być palone ludzkie kości, na zlecenie ówczesnego szefa UB Mariana Kozy - pisze Paweł Zastrzeżyński.
Czy to była próba wykorzystania faszystowskiego doświadczenia, które nabył dyrektor banku Adam Krupiński?
W inwentarzu IPN jest teczka ewidencyjno-obserwacyjna dotycząca jego osoby, jako funkcjonariusza tzw. granatowej Policji Polskiej w Limanowej podczas okupacji.
Relację o palonych kościach przekazała żona Mariana Kozy szefa UB, o którym Prokuratur IPN w sprawie PUBP w Limanowej pisał: „Największym zwyrodnialcem był jednak Marian Koza, funkcjonariusz UB. Był to sadysta, który znęcał się nad uwięzionymi. Większość ze świadków wymieniała go z imienia i nazwiska”.
Żona Kozy była wówczas pracownicą Banku. Nić połączeń pomiędzy Bankiem a UB była bardzo bliska. To bank był właścicielem pałacyku „Pod Pszczółką” gdzie mieściła się katownia, w której bito i mordowano tych co przeciwstawiali się władzy ludowej.
Z wiedzy na temat funkcjonowania systemu komunistycznego w oparciu o Urząd Bezpieczeństwa i Służbę, jest wiadome, że o przekazywaniu wszelkich dóbr a zwłaszcza tych finansowych decydowali nie urzędnicy banku, a pracownicy Służby Bezpieczeństwa, dla których bank, był zwykłą podręczną kasą, która na ich zlecenie przekazywała pieniądze tym, co współpracowali.
To właśnie dlatego bank nigdy nie otrzymał od SB żadnych pieniędzy za dzierżawę pałacyku „Pod Pszczółką”, bo to UB stało najwyżej w hierarchii totalitarnego państwa komunistycznego, jakim był wówczas teren Polski. Wszystkie organizacje i instytucje pełniły funkcje poddańczą.
Informacja, że kości palono w budynku banku może być wiarygodna, dlatego że UB ciągle poszukiwało nowych miejsc do ukrywania zamordowanych żołnierzy. Zakopywali ciała na terenie PUBP w Limanowej, ale tu były ograniczenia, teren nie mógł pomieścić aż 500 osób, a około tyle ciał żołnierzy wyklętych rozsianych jest w bezimiennych grobach.
Trop w poszukiwaniu prawdy historycznej dotyczący opisanego tu wątku jest jednym z najstraszliwszych, bo odkrywa, że duch faszystowski w powojennej rzeczywistości bardzo płynnie zmutował się w totalitarny system komunistyczny. Tak samo zwyrodniały, jednak podczas procesu norymberskiego osądzono i skazano niemieckich katów. A tu w polskiej rzeczywistości nie dość, że osoby odpowiedzialne za zbrodnie nie zostały sprawiedliwie osądzane, to stawiane są tak jak Adam Krupiński na piedestale historii.