- Siedem lat rządów Donalda Tuska i jego ekipy obfituje w afery. Sytuacja nabrzmiewa tak, że oczekiwalibyśmy stanowczych kroków od premiera. Nie ma ich, więc coraz więcej koalicjantów zacznie się zachowywać jak b. prezes ludowców - mówił na antenie Telewizji Republika publicysta Andrzej Urbański.
Na dzisiejszym posiedzeniu Sejmu ws. konstruktywnego wotum nieufności wobec rządu i odwołania urzędującego szefa MSW, skompromitowanego wskutek ujawnienia afery taśmowej Bartłomieja Sienkiewicza, Waldemar Pawlak z PSL zaproponował, aby ogłosić przerwę do 22 lipca, aby w tym czasie prokurator generalny w trybie nadzoru nad prokuraturą i premier w trybie nadzoru nad CBA, przedstawili Sejmowi informację, czy są poważne zarzuty wobec posła Jan Burego. To w związku z przeszukaniem przez CBA biura poselskiego i mieszkania Burego.
Afera większa niż taśmowa
- Z komunikatu prokuratury wynika, że oprócz mieszkania Burego CBA weszlo jeszcze do 15 innych domów, w tym jednego z wiceministów z PO, szefa UOP-u z Rzeszowa, szefowej Prokuratury Apelacyjnej. W mediach pojawiają się głosy, że to śledztwo może być dla rządu groźniejsze, niż afera taśmowa - powiedział Urbański.
Inny z gości Telewizji Republika, Krzysztof Czabański z „W Sieci”, zwrócił uwagę, że akcja CBA była niezgodna z procedurami i sprzeczna z immunitetem Burego. - Polityk jednak nie protestuje, co oznacza, że na zapleczu politycznym sprawa jest dogadana, a Pawlak postąpił, jak postąpił, ze względu na własne gry - skomentował sprawę Czabański.
Zgodził się z nim Janusz Rolicki z „Faktu”. - Reakcja Pawlaka jest symptomatycna. To efekt gry wobec prezesa PSL Janusza Piechocińskiego. Pawlak dał mu sygnał, że nie da rozgrywać ludowców - powiedział Rolicki.
Społeczny odbiór afery taśmowej
Publicyści rozmawiali również o efekcie, jaki afera taśmowa będzie miała na społeczeństwo. - Afera taśmowa ludziom się przejada. Świadczą o tym sondaże CBOS-u, w których PO znów prowadzi nad PiS (29 proc. dla PO, 28 proc. dla PiS, przyp. red.) - stwierdził publicysta „Faktu”. Zwrócił uwagę, że dla zwyczajnych obywateli ważniejsze staje się nie to, co skompromitowani w aferze politycy mówili na podsłuchanych romowach, ale to, „za ile zjedli i jakich słów używali”.
- Mam lepsze zdanie o społeczeństwie - odparł Rolickiemu Urbański. - Efekt „taśm prawdy” pojawi się z kolejnymi taśmami i z kolejnymi sondażami. Po raz pierwszy jest tak, że premier nie przynosi PO dodatkowego punktu - poparcie dla Tuska jest mniejsze niż dla samej partii. W tej sutuacji, jeśli poparcie dla PO spadnie poniżej 20 pkt, a wybory samorządowe mamy w październiku, to będzie generalny popłoch w regionach i gwałtowne poszukiwanie bezpiecznych list przez kandydatów na samorządowców - wyjaśnił.
Komorowski patrzy i czeka
Zwrócił uwagę, że głównym obserwatorem „efektu taśm” jest prezydent Bronisław Komorowski, „bo PO jest mu potrzebna jest do reelekcji”.
Czabański z kolei uważa, że afera taśmowa to rozgrywka wewnętrzna w PO. - Wciąż jeszcze działa podjęty prze rząd zabieg PR-owi, który skierował uwagę opinii publicznej na język taśm, i na menu spożywane przez polityków, ale to nie starczy na długą metę - powiedział.
Rolicki nie jest przekonany, że afera taśmowa pogrąży rządzących. - Proces gnicia PO zaczął się już pół roku temu. Wówczas PiS miał 36 proc. w sondażach, a jednak Platforma wyszła z tego dołka. Dziś jes w nim z powrotem, ale wydaje się, że już z niego powoli wychodzi - dodał publicysta.