Marc Lemaitre, dyrektor generalny ds. polityki regionalnej w KE, powiedział w ubiegłym tygodniu na spotkaniu w Brukseli, że "polskie władze same zadeklarowały, że nie wypełniły jednego z podstawowych warunków umożliwiających zwrot pieniędzy, związanego z kartą praw podstawowych". Wypowiedź ta odbiła się szerokim echem wśród Polaków. "Nie ma żadnej decyzji o zablokowaniu środków unijnych dla Polski; ale jeśli będziemy poddawani presji cały czas, mamy też pewne narzędzia przysługujące nam jako państwu członkowskiemu UE i będziemy z nich korzystali w odpowiedni sposób" - w ten sposób skomentował wypowiedź unijnego urzędnika wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Dziś w Polskim Radiu 24 wiceszef MSZ zapytany został o wczorajsze informacje dziennika "Rzeczpospolita", że Komisja Europejska miała wstrzymać "praktycznie wszystkie fundusze dla Polski, dopóki nie naprawimy sądownictwa".
"Przede wszystkim nie ma tutaj żadnej decyzji i od tego trzeba zacząć. Bo rzeczywiście ta dyskusja, która toczy się od wczoraj, mam wrażenie, że sami sobie w Polsce lubimy kreować problemy, których nie ma" - powiedział Jabłoński.
Według niego, "w tej sprawie wyłącznym źródłem, zarówno wczorajszego tekstu w 'Rzeczpospolitej', jak i wszystkich tych spekulacji, jest jedna, wyrwana z kontekstu wypowiedź urzędnika, i to nie najwyższego szczebla, Unii Europejskiej".
Jabłoński zauważył jednocześnie, że "oczywiście jest bardzo wielu polityków w UE, którzy chcieliby Polsce szkodzić, jest też wielu takich polityków, niestety, w Polsce". Przywołał też m.in. wypowiedź szefowej KE Ursuli von der Leyen, że "Komisja może używać różnych narzędzi, w odniesieniu akurat do Włoch, jeśli wybory polityczne będą nie takie, z jakich Komisja będzie zadowolona".
Chodzi o wypowiedź von der Leyen na dwa dni przed wyborami we Włoszech. Szefowa KE została wówczas zapytana o te wybory, m.in. w kontekście tego, że - jak zauważono - wśród kandydatów są politycy "bliscy" Władimirowi Putinowi. "Zobaczymy wynik głosowania we Włoszech. Były też wybory w Szwecji. Jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku, mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier" - odpowiedziała von der Leyen, cytowana przez agencję Ansa. "Moje podejście jest takie, że pracujemy z każdym demokratycznym rządem, gotowym pracować z nami" - dodała. Wybory we Włoszech wygrała partia Bracia Włosi, której liderką jest Giorgia Meloni.
Jabłoński, odnosząc się do wypowiedzi von der Leyen stwierdził, że "tego rodzaju groźby nie wywierają skutku, to znaczy we Włoszech one skutku nie wywarły, w innych krajach też tego skutku nie wywierają". Dodał, że zasada praworządności "polega na tym, że trzeba przestrzegać traktatów, nie przekraczać kompetencji, także przez organy unijne".
"Ludzie generalnie żyjący w wolnych krajach, wyznający zasady demokracji, praworządności także (...), jeśli ktoś to łamie i ktoś chce im coś narzucać, to często reagują przeciwnie do intencji. Więc ci, którzy chcą wykorzystywać te narzędzia, mogą się na tym po prostu 'przejechać'. Jeśli będą takie próby podejmowane, my z pewnością będziemy z tym walczyli" - zaznaczył.
Pytany, jaka będzie odpowiedź, jeśli Polska zostanie pozbawiona środków z UE, odparł: "Jeśli będziemy poddawani tej presji cały czas, my możemy mówić to, mówimy konsekwentnie i będziemy cały czas też to samo robili, mamy też pewne narzędzia, które przysługują nam jako państwu członkowskiemu". "Będziemy z nich korzystali w odpowiedni sposób. Ale - znowu - ja chciałbym może powiedzieć nieco więcej, ale też nie czuję się uprawniony, by zdradzać wszystkie szczegóły także dlatego, że to jest pewna gra" - zaznaczył.
Z opublikowanego w poniedziałek przez dziennik "Rzeczpospolita" artykułu wynika, że Bruksela miała wstrzymać "praktycznie wszystkie fundusze dla Polski, dopóki nie naprawimy sądownictwa". Oprócz wstrzymania środków na Krajowy Plan Odbudowy (24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek z unijnego funduszu na odbudowę gospodarczą po pandemii)- podała "Rz" - "teraz pod znakiem zapytania stoi też ponad 75 mld euro z tzw. normalnego budżetu w ramach polityki spójności". "Polska może zacząć realizować projekty, bo cztery programy operacyjne zostały już przez KE zaakceptowane, ale nie może liczyć na to, że Komisja opłaci przysłane do Brukseli rachunki" - pisze "Rz".
Cytowany przez "Rz" Marc Lemaitre, dyrektor generalny ds. polityki regionalnej w KE, powiedział w ubiegłym tygodniu na spotkaniu w Brukseli, że "polskie władze same zadeklarowały, że nie wypełniły jednego z podstawowych warunków umożliwiających zwrot pieniędzy, związanego z kartą praw podstawowych". "To horyzontalny warunek, nie dotyczy poszczególnych sektorów, ale całości funduszy. I dopóki on nie będzie wypełniony przez Polskę, płatności nie będą zwracane przez KE. Te rachunki będą czekać" - powiedział Lemaitre.
Zobacz też: KPO dla Polski. Wierzejski. Czarnecki. „Polska na dzień dobry” [wideo]
Również "Financial Times" cytował anonimowych urzędników KE twierdzących, że większość nowych funduszy spójności z lat 2021-2027 jest na razie niedostępna dla Polski. Nasz kraj może natomiast korzystać z funduszu spójności z lat 2014-2020. Jak twierdzi "FT" przyczyną ma być brak porozumienia między Brukselą a Warszawą w sprawie reformy sądownictwa. Jak relacjonuje brytyjski dziennik, zmiany dokonane w ostatnim czasie przez polski rząd KE ma uznawać za niewystarczające.
Podczas wczorajszej konferencji prasowej rzecznik rządu Piotr Müller oświadczył, że nie wpłynęło żadne pismo z Komisji Europejskiej o zablokowaniu środków z polityki spójności i funduszy rolnych dla Polski. W jego opinii, "z jednej wyciętej z kontekstu wypowiedzi tworzy się wrażenie zablokowania całych środków unijnych dla Polski". Według niego, te doniesienia są nieprawdziwe i zmanipulowane.