Choć prawie rok temu uczniowie wrocławskiego Liceum Ogólnokształcącego nr 1 wybrali na swoją patronkę Danutę Siedzikównę „Inkę”, na razie to się nie stanie. Proces zatrzymał się z powodu narastających negatywnych opinii i nacisków.
Na początku 2014 roku Danuta Siedzikówna ps. „Inka”, jeden z popularniejszych w kraju Żołnierzy Wyklętych, zwyciężyła w plebiscycie przeprowadzonym wśród uczniów. Wybór wrocławskiej młodzieży wówczas poparli zarówno rodzice, jak i nauczyciele. Pozostały więc tylko formalności, czyli złożenie wniosku, który trafi do rady miasta i oczekiwanie na raczej przewidywalną decyzję – przypomina portal wdolnymslasku.pl.
– W tym momencie zatrzymaliśmy wszelkie działania, ponieważ dochodzą do nas głosy z różnych stron i środowisk, mówiące, że niekoniecznie taki patron szkoły to dobre rozwiązanie. Zastanawiamy się więc, czy kontynuować tę procedurę. Sprawę zawiesiliśmy, ponieważ mamy mnóstwo innych ważnych rzeczy w tym momencie do zrobienia, a i tak nie zdążymy procedury doprowadzić do końca przed obchodami 70-lecia szkoły. Nie chcielibyśmy z tego robić bałaganu – wyjaśnia wicedyrektor szkoły licem Anita Skrzyniarz.
Ponadto tajemniczo wyjaśnia, że do szkoły docierają opinie, że „Inka” to nie do końca dobry wybór. – Nie chodzi o to, ze „Inka” okazuje się niewłaściwym wzorem, czy człowiekiem niegodnym do naśladowania, tylko po prostu niekoniecznie dobrym patronem, jeśli chodzi o szkołę – mówi wicedyrektor szkoły.
Anita Skrzyniarz ponadto zdradziła, że rada pedagogiczna, kiedyś jednomyślna w sprawie patrona, obecnie jest podzielona. Osoby, które wcześniej zagłosowały na tak, wypowiadają się otwarcie, że mają już wielkie wątpliwości. Wielu absolwentów jest zaskoczonych propozycją takiego patrona, nie rozumiejąc, dlaczego akurat postać sanitariuszki Armii Krajowej miałaby nim zostać – pisze portal wdolnymslasku.pl.
Wicedyrektor zatrzymanie procesu dot. patrona szkoły tłumaczy wieloma „wątpliwościami”. – Nie powinno pojawiać się tyle wątpliwości choćby z zewnątrz, które wyrażają obawę, że wybór „Inki” nie do końca można nazwać rozsądnym. W przypadku, gdy sama społeczność szkolna nie mówi jednym głosem, musimy się zatrzymać. Wybraliśmy na razie najbezpieczniejsze dla nas wyjście – tłumaczy Anita Skrzyniarz.