Turystyczna powódź w Tatrach. TOPR ma pełne ręce roboty
Długi weekend przyciągnął w Tatry tłumy turystów. W piątek ratownicy TOPR byli wzywani 12 razy – pierwszy raz o trzeciej nad ranem przez eksploratorkę Jaskini Śnieżnej, która schodząc do niej, pośliznęła się na zmrożonym śniegu i spadła około 100 metrów, doznając uszkodzenia kręgosłupa – poinformował w sobotę ratownik dyżurny TOPR Witold Cikowski.
Kolejny poważny w skutkach wypadek zdarzył się w rejonie najwyższego szczytu w Polsce – Rysów, gdzie z oblodzonego szlaku prowadzącego na szczyt zjechało troje turystów. Dwoje z nich udało się zatrzymać, dzięki czemu nie doznali groźnych obrażeń, trzecia osoba zsunęła się znacznie niżej, doznając ran głowy.
Pozostałe interwencje dotyczyły głównie spowodowanych pośliźnięciami na płatach śniegu urazów kończyn.
Niektórym puszczają nerwy
O wyjątkowo dużym ruchu turystycznym w Tatrach mogą świadczyć choćby zapełnione od godzin porannych parkingi przy popularnych szlakach. Najbardziej oblegane są parkingi przy drodze do Morskiego Oka. Aby się na nie dostać, należy mieć wcześniej wykupione miejsce. W piątek doszło tam do bójki kierowców, którzy chcieli zająć miejsce.
W wyższych partiach Tatr obowiązuje pierwszy, najniższy stopień zagrożenia lawinowego. W partiach graniowych na szlakach zalega śnieg. Poruszanie się w takich warunkach wymaga doświadczenia, umiejętności oceny lokalnego zagrożenia lawinowego i dostosowania trasy do aktualnie panujących warunków – informuje Tatrzański Park Narodowy. Wybierając się w wyższe partie Tatr, należy być wyposażonym w sprzęt do zimowej turystyki, jak raki, czekan, kask i lawinowe ABC, czyli w detektor, sondę i w łopatkę.