Władze neo-TVP chcą zrezygnować z kosztorysów wynikowych dla niskobudżetowych produkcji. Dzięki temu telewizja uniknie rozliczania kosztów programów, na które wydano mniej niż 100 tys. zł. Pomysł ten bardzo ostro krytykują parlamentarzyści. Co ciekawe, nie podoba on się nawet politykom z koalicji 13 grudnia, która wspiera szorujące po dnie "media publiczne" kolejnymi zastrzykami pieniędzy.
Jak przypomina Interia, dotychczas podstawą rozliczania każdej audycji zewnętrznej w TVP był kosztorys. Wynikało to wprost z obowiązującej w telewizji instrukcji. Jeden z zapisów tego dokumentu wskazywał, że "podstawą ostatecznego rozliczenia finansowego z producentem zewnętrznym jest sprawdzony i zaakceptowany przez TVP kosztorys wynikowy".
Likwidator spółki, Daniel Gorgosz zmodyfikował obecnie powyższy zapis. Od teraz kosztorys wynikowy nie jest obowiązkowy dla audycji, których "koszt produkcji audycji jednostkowej nie przekracza 100 tys. zł".
Dziennikarze Interii podkreślają, że nowe rozwiązanie daje spore pole do nadużyć. Np. audycja, która mogła zostać zrealizowana za 40 tys. będzie kosztować 60 tys. zł. Nikt nie sprawdzi, gdzie jest pozostałe 20 tys. zł.
Pomysł władz neo-TVP ostro skrytykowali parlamentarzyści, w tym przedstawiciele koalicji 13 grudnia. Według Darii Gosek-Popiołek z Lewicy "taka sytuacja nie sprzyja transparentności w TVP". Posłanka uważa, że "wszystkie programy mogą teraz oficjalnie kosztować 99 tys. zł".
Jeszcze ostrzej wypowiedział się w Interii Grzegorz Furgo, były poseł Platformy Obywatelskiej.
"To wytrych do wyprowadzania pieniędzy bokiem. Tłumaczenie TVP jest natomiast kompletną bzdurą. Komuś puściły hamulce", stwierdził bez ogródek Furgo.
W opinii władz neo-TVP wszystko jest jednak w porządku. "Głównym celem tej zmiany jest usprawnienie procesu realizacji i rozliczania niskokosztowych audycji informacyjnych i publicystycznych", poinformował Dział Komunikacji Korporacyjnej spółki.
Źródło: Interia, o2