To farmaceuta, nie lekarz, określi stopień odpłatności za lek – zakłada projekt rozporządzenia ws. recept. Zdaniem ekspertów nowe prawo sprawi, że za leki zapłacimy więcej.
Jeśli na recepcie lekarz nie określi poziomu odpłatności za lek, wyrób medyczny lub środek spożywczy specjalnego przeznaczenia żywieniowego, będzie musiał upewnić się, czy pacjentowi przysługuje na nie refundacja związana z płcią czy wiekiem – czytamy w artykule „Rzeczpospolitej”.
W środowisku farmaceutów prawo to wywołało burzę. Gdy w okienku na wpisanie poziomu odpłatności medyk nie napisze „100 proc." lub „X", farmaceuta zostanie zmuszony do ustalenia odpłatności za lek.
– Kłopot w tym, że nie mamy do tego ani narzędzi, ani warunków, ani wiedzy – mówi Mariusz Politowicz z Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA). – Nie znamy rozpoznania choroby ani określonego przez lekarza kodu Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób ICD-10. Nie mamy też warunków do ustalenia go np. na podstawie wyników badań. A to może rodzić problemy – ostrzega farmaceuta. Jakie? Przykładem może być pacjentka z receptą na lek dla mężczyzn. – Według projektu Ministerstwa Zdrowia aptekarz powinien zapytać, i to przy innych pacjentach stojących w kolejce, czy pani jest mężczyzną, transwestytą, czy może jest już po zmianie płci, bo musi ustalić odpłatność. Przypadek jest może jaskrawy, ale nie niemożliwy – tłumaczy Mariusz Politowicz.
– To lekarzowi płacą za diagnozowanie i wypisanie na recepcie odpłatności wynikającej z diagnozy. Aptekarz nie dostanie pieniędzy za diagnozę, ale jeśli postawi błędną, będzie za nią odpowiadał karnie – podkreśla Mariusz Politowicz.