Coraz więcej wskazuje na to, że wydarzenia w Berlinie to zamach, który jest kolejnym elementem wielkiej wojny islamu z Europą. Jej elementem jest także budowanie zamieszania, wprowadzanie w błąd, zastraszanie. Polska, być może wcale nie przez przypadek, właśnie została w ową wojnę wciągnięta.
Jeszcze kilka miesięcy temu mogło nam się wydawać, że to nie nasza wojna, że nasza chata z kraja, że nas to nie dotyczy. Ale wiele wskazuje, że to się właśnie zmieniło. Jeśli kierowca polskiej ciężarówki został zamordowany, a jego pojazd - na polskich numerach - został wykorzystany do okrutnego zamachu, to trzeba powiedzieć zupełnie jasno, że dżihad dotarł także do Polski. Polacy stają się jego ofiarami, a użycie naszej ciężarówki też ma znaczenie symboliczne.
Nie jest także przypadkiem wybór czasu zamachu. Islamiści (a wiele wskazuje na to, że to oni stoją za zamachami) wybrali go bardzo dokładnie, wiedząc, że postchrześcijańska Europa szykuje się do świętowania Bożego Narodzenia. Prawda o Wcieleniu dla muzułmanów jest kamieniem zgorszenia, a zlaicyzowane obchody wywołują ich wściekłość. I dlatego uderzyli właśnie w Bożonarodzeniowy Jarmark. To już kolejny atak na przestrzeń związaną z chrześcijaństwem. Czas, gdy atakowali cele świeckie dobiega więc końca. Po morderstwie na księdzu nadszedł czas na niszczenie celów chrześcijańskich. I tylko kwestią czasu jest atak terrorystyczny na świątynie.
Dzisiaj jednak, zanim otrzymamy odpowiednią dawkę informacji, trzeba przede wszystkim modlić się za ofiary, za ich rodziny, powierzać je Bożemu Miłosierdziu. I wołać: „dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego”, dziś szczególnie dla Berlińczyków, dla rodziny kierowcy, dla niego samego.