10 września w Sejmie miało odbyć się drugie czytanie kontrowersyjnej Konwencji Rady Europy nt. zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Pod naciskiem polskich biskupów, środowisk prawicowych i katolickich, instytucji takich, jak Ordo Iuris oraz zwykłych obywateli marszałek Ewa Kopacz zdjęła czytanie z porządku obrad.
– Całe szczęście Kopacz ugięła się pod naciskiem tysięcy głosów – mówił z satysfakcją Tomasz Terlikowski w programie "Chłodnym Okiem".
A oto, co o konwencji napisał Instytut na rzecz Kultury Prawnej "Ordo Iuris":
Konwencja nie stanowi skutecznego instrumentu zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet. Nie identyfikuje jej rzeczywistych źródeł lecz forsuje ideologiczną teorię o przemocy jako zjawisku motywowanym genderowo. Dokument utrzymuje, że jakoby różnice w pojmowaniu ról męskich i żeńskich stanowiły źródło stereotypów i ostatecznie przemocy względem kobiet.
Co więcej, autorzy konwencji całkowicie zignorowali lub zmarginalizowali czynniki, które są realnymi przyczynami przemocy wobec kobiet m.in. uzależnienia od pracy, alkoholu czy narkotyków, erozję norm społecznych, obecność przemocy w środkach masowego przekazu oraz uprzedmiotowienie wizerunku kobiety.
Przepisy Konwencji otwierają również furtkę do rozmywania naturalnej tożsamości rodziny jako związku kobiety i mężczyzny oraz praw rodziców do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (dokument nakłada m.in. obowiązeknauczania na wszystkich poziomach edukacji o „niestereotypowych rolach płciowych”). Jej zapisy mogą także służyć wywieraniupresji w kierunku legalizacji i upowszechnienia aborcji.
Konwencji nie należy ratyfikować również dlatego, że rozwiązania w niej zawarte w ogromnej większości powielają obowiązujące już w Polsce przepisy oraz programy rządowe.
Terlikowski przypomniał, że dziś Sejm zajmie się inną ustawą. Posłowie mają debatować nad obywatelskim projektem nowelizacji Kodeksu karnego. Przewiduje on karę do 2 lat więzienia za zachęcanie nieletnich do zachowań seksualnych. Zapisy te – wg autorów projektu – mają chronić przed demoralizacją i "seksualizacją" dzieci. Projekt trafił do Sejmu z inicjatywy komitetu "Stop pedofilii". Celem zaproponowanej nowelizacji jest "umożliwienie ścigania osób demoralizujących młodzież pod osłoną prowadzenia edukacji".
– Prawdopodobnie Sejm odrzuci projekt zaproponowany przez "Stop pedofilii". Ale inicjatywa ta pokazuje ważną rzecz: nie można seksualizować dzieci pod pozorem ich edukowania – mówił redaktor naczelny fronda.pl. Powołał się przy tym na przeprowadzane na Zachodzie badania, z których jasno wynika, że im wcześniej dzieci uczą się o seksie, tym wcześniej następuje ich inicjacja seksualna i więcej odnotowujemy przypadków ciąży nieletnich dziewcząt.
– Za wcześniejszą edukacją seksualną w szkołach lobbują ośrodki aborcyjne, bo wiedzą, że będą miały więcej pacjentek – powiedział Terlikowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Godek: Tzw. edukatorzy seksualni to w rzeczywistości absolwenci gender studies