Tego się chyba nie spodziewali! Kancelaria Senatu otrzymuje setki listów do marszałka Tomasza Grodzkiego wysyłanych przez czytelników "Gazety Polskiej". Odpowiedź na akcję tygodnika jest tak duża, że współpracownicy Grodzkiego nie ukrywają irytacji. A pojawił się dodatkowy problem: co zrobić z prawdziwymi pieniędzmi w niektórych kopertach.
3000 zł, 1500 zł, 500 dol. – byli pacjenci Tomasza Grodzkiego i ich bliscy twierdzą, że takie sumy przekazywali, gdy trafili do szpitala w Szczecinie-Zdunowie.
Jak pisał redaktor Piotr Lisiewicz, marszałek Grodzki bez koperty jest jak Wałęsa bez kuponów totolotka, Kwaśniewski bez flaszki albo Tusk bez Angeli Merkel. Stąd akcja „Koperta dla Grodzkiego”, na którą chętnie odpowiedzieli czytelnicy "Gazety Polskiej".
W Kancelarii Senatu szok! Jak się dowiedzieliśmy, jej pracownicy muszą teraz codziennie rejestrować setki listów adresowanych do marszałka Grodzkiego. W większości jest „prezencik”. Niektórzy wkładają symboliczne banknoty, ale pojawiły się też... prawdziwe pieniądze.
I z tym ostatnim jest problem. Jak je zaksięgować, rozliczyć...
„Brak bowiem odpowiednich przepisów, bo wcześniej nikt nie przewidział, że może dojść do takiej akcji”
- tłumaczy rozmówca „Gazety Polskiej”.
A Senat nie może pieniędzy przyjąć jako darowizny. Ewentualnie zwrot kasy nadawcom.
Więcej w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej”.