Gościem w programie "Studnia" był muzyk, nawrócony ze złej ścieżki życia, Piotr "Tau" Kowalczyk, niegdyś "Medium". Co sprawiło, że dostrzegł istotę życia? Skąd bierze się ogromna dojrzałość o ludzi młodych? – Kiedy człowiek odda swoje życie demonowi, można taką osobą manipulować na odległość. W tym wszystkim nie padały słowa związane ze świętością. Nie było chrześcijańskiego wątku. Zacząłem się zastanawiać… skoro wychowałem się w tej wierze, dlaczego nie mam tych skojarzeń? – relacjonował początki swojego nawrócenia.
Pseudonim "Medium"
– Medium wywodzi się z terminologii okultystycznej. Taka osoba wywołuje duchy. Zajmowałem się takimi rzeczami. Fascynowałem się takimi praktykami wychodzenia z własnego ciała. Dziś wiem, że było to poszukiwanie Boga. Był to skutek brak wzorców w rodzinie, brak katechizacji w szkole. Jesteśmy świetnie doinformowani gdzie kupić nowego smartfona, ale nie wiemy co oznacza odwrócony krzyż czy "pacyfka" – zaczął "Tau".
"Zaaranżowane" spotkanie z księdzem egzorcystą
– Słyszałem bardzo dużo głosów. Kiedy człowiek odda swoje życie demonowi, można taką osobą manipulować na odległość. W tym wszystkim nie padały słowa związane ze świętością. Nie było chrześcijańskiego wątku. Zacząłem się zastanawiać… skoro wychowałem się w tej wierze, dlaczego nie mam tych skojarzeń? Byłem człowiekiem, który zawsze miał dobre intencje. Dlatego Jezus mówi nam, byśmy wciąż byli czujni, wciąż trwali w modlitwie. Wszystkim chciałem robić dobrze, ale szedłem w stronę przepaści – ukazał fenomen przewrotności.
Jego znaczenie…
– Rzuciłem się w jego ramiona w pełni. Akurat wtedy uciął sobie spacer, również ja pojawiłem się wówczas w tym miejscu. Poprowadził mnie w ekstremalnie radykalną formację. Jestem mocnym tradycjonalistą. Dla mnie to dobre - dzięki temu czuję się bezpieczniej – wyjaśnił na przykładzie własnej osoby.
Różaniec w rękach młodego człowieka
– To kolejny wariant, który mogę podjąć, w drodze do nawrócenia. Pamiętam, że wszedłem na internet - znalazłem różaniec, uklęknąłem przed monitorem. Od tamtego czasu wiele zmieniło się w moim życiu. Jestem bliżej Maryi niż kiedykolwiek wcześniej. Uczy niepokornej miłości wobec wszystkich dookoła. Zdecydowanie jest moją ostoją – tłumaczył.
Radość
– We wszystkim znajdowałem radość, nawet grzechu. Prawdziwą radość jednak odnajdzie się wyłącznie w Bogu. Tak samo dopiero teraz doświadczam wiarygodnej miłości. Na bardzo długo zapomniałem o radości. Nie ma radości w niesieniu krzyża. Wcześniej doświadczałem jej niezwykle powierzchownie – mówił "Tau".
Koncerty - druga strona medalu
– Nie posługuje się już modlitwą uzdrowienia. To jest niebezpieczne. W pewnym momencie wpadłem w ferwor uzdrawiania. Przestałem to robić. Jak Pan będzie chciał, bym kiedykolwiek posługiwał się uzdrawianiem, zacznę to robić. Najpierw skupiam się na przytuleniu żony, odrobieniu lekcji z dzieckiem czy, jak Bóg da, nagraniu nowej płyty – podkreślił.
– Gdyby nie Bóg, byłbym zerem. Nie miałbym nic. Jest wszystkim w realizacji mojego dzieła. Muszę mu oddać każdy etap realizacji swojego życia Gdy się nawróciłem, Bóg wlał mnóstwo łaski w moje serce. W wielu wspólnotach nie znalazłem akceptacji. Marginalnie spotkałem się nawet z potępieniem – wspominał.
– Z moją żoną mieliśmy bardzo złe relacje, wynikające z naszych zranień. Na naszych oczach, nasze małżeństwo rośnie, kwitnie, jest coraz lepsze. Bóg nie stworzył małżeństwa, byśmy byli szczęśliwi, a po to, byśmy byli święci. Ludzie mówią: jesteśmy szczęśliwi, ale nie mamy Boga w naszych sercach. To fatamorgana, wyłącznie substytut szczęścia – podsumował Piotr Kowalczyk.