Część organizacji sędziowskich apelowała, aby koledzy po fachu odmawiali obejmowania stanowisk przydzielanych na podstawie znowelizowanej w lipcu ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych. Apel nie został wysłuchany. Nawet przez członków... Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”! To zszokowało „nadzwyczajną kastę”. I pojawiły się groźby.
Jako pierwsze zrobiło to Forum Współpracy Sędziów. „Nie wyrażajmy zgody na objęcie stanowisk i funkcji […], co z pewnością bę- dzie odnotowane i może być w przyszłości poczytane jako współuczestnictwo w działaniach niezgodnych z obowiązującym porządkiem prawnym” – napisano w uchwale Prezydium Stałego FWS-u.
Podobną odezwę wystosowało Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. – To był skandaliczny apel dewastujący autorytet sędziów, sprowadzający się do paraliżu prac wymiaru sprawiedliwości – mówi „Codziennej” Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS-u i prawnik.
Taka groźba wydawała się realna, bo środowisko sędziowskie kreowano jako skonsolidowane, monolit. Okazało się to jednak mitem. Apel został przez wielu sędziów zignorowany. Widać to szczególnie w Sądzie Okręgowym w Warszawie, gdzie zakończyła się kadencja dotychczasowej prezes, a tydzień temu powołano nową – Joannę Bitner, członka Iustitii. Z kolei w czwartek odwołano trzech wiceprezesów. Wśród następców jest sędzia Dariusz Drajewicz, także członek Iustitii.
Reakcja była natychmiastowa. Sędzia Bartłomiej Przymusiński z zarządu Iustitii zapowiedział, że do końca września zapadnie decyzja, czy wystąpić o usunięcie Drajewicza ze stowarzyszenia. Z kolei na stronie internetowej Iustitii pojawiło się radykalne oświadczenie. „Udział sędziów w tej politycznej procedurze stanowi legitymizację niekonstytucyjnej ustawy. Jest przy tym zachowaniem nieetycznym” – napisano.
W sobotę poprosiliśmy sędziego Przymusińskiego o komentarz i odpowiedź na pytanie, czy w korporacji doszło już do rozłamu. „Apel SSP »Iustitia« dotyczy wyłącznie sytuacji, w których minister sprawiedliwości-prokurator generalny w specjalnym, doraźnym trybie odwołuje prezesa lub wiceprezesa z funkcji przed końcem kadencji. Nie dotyczy on zatem sędzi Bitner ani sędziego Strączyńskiego, którzy objęli funkcje, na których był wakat. Wiemy, że wielu sędziów odmawia obejmowania proponowanych im stanowisk, stąd skala odwołań jest tak niewielka. Tylko jeden członek Iustitii nie uwzględnił naszego apelu, stąd mówienie o rozłamie jest nieuzasadnione” – przekonuje w nadesłanym e-mailu sędzia Przymusiński.
Zapytaliśmy również, czy groźba usunięcia sędziego Drajewicza ze stowarzyszenia oznacza, że demonstracyjny sprzeciw jest ważniejszy od właściwego funkcjonowania sądów. Odpowiedź ponownie zaskakuje. „To minister decyduje o odwołaniu prezesa przed końcem kadencji w doraźnym trybie. Jeżeli będzie szanował odrębność władzy sądowniczej i nie będzie skracał bez ważnego powodu kadencji prezesów, nie będzie żadnych zawirowań” – napisał sędzia Przymusiński.