Jacek Protasiewicz został wezwany do legnickiej prokuratury w związku z aferą taśmową, która wybuchła po dolnośląskich wyborach szefa PO. W tej samej prokuraturze pojawił się również wiceprezes zarządu KGHM Jacek Kardela.
Kardela nie udzielał żadnych wywiadów. Został wezwany do legnickiej prokuratury w ramach czynności sprawdzających w sprawie afery. Nie wiadomo jeszcze, czy w sprawie tej zostanie wszczęte śledztwo. W związku z aferą przesłuchano już m.in. posła PO Norberta Wojnarowskiego i działacza tej partii Edwarda Klimka. Do prokuratury ma zostać wezwany równiez zamieszany w tę sprawę Michał Jaros z PO.
- Ja się pracą dla pana Klimki ani dla żadnego innego pana nie zajmuje - powiedział Jacek Protasiewicz przed wejściem do budynku prokuratury. Odżegnywał się również od zlecania czegokolwiek posłowi Wojnarowskiemu. - Jaros i owszem, ale on ani razu niczego w sprawach pracy nie proponuje. Zapędził się na pewno próbując zapewnić, że w sprawach związanych z rodziną będę w stanie pomóc. Postąpił bardzo nierozważnie, niepoważnie, ze szkodą dla siebie i dla mnie - stwierdził Protasiewicz.
Prokurator Arkadiusz Kulik powiedział, że prokuratura dysponuje całościowym zapisem rozmów pomiędzy delegatami na zjazd dolnośląskiej Platformy i politykami PO. Kulik podkreślił, że prowadzone obecnie postępowanie wyjaśniające „ma nieco inny charakter niż tradycyjne dochodzenie”. - Nie można mówić o przesłuchaniu, a jedynie rozpytaniu, po którym sporządza się notatkę. W czwartek zaplanowano rozpytanie posła Michała Jarosa. I wówczas prokurator może podjąć kolejne kroki w tym postępowaniu. Na ostateczną decyzję w sprawie ma czas do 30 listopada - dodał prokurator.
Wcześniej w legnickiej prokuraturze został przesłuchany m.in. europoseł PO Piotr Borys, który złożył doniesienie do legnickiej prokuratury w sprawie nieprawidłowości podczas wyborów władz dolnośląskiej Platformy. Borys, który jest szefem lubińskich struktur PO, zwrócił się do prokuratury po tym, gdy ujawnione zostały nagrania rozmów dolnośląskich działaczy PO prowadzonych przed wyborami władz regionu. "Newsweek" ujawnił nagranie, z którego wynika, że poseł Wojnarowski, stronnik europosła Jacka Protasiewicza, obiecuje jednemu z delegatów na zjazd dolnośląskiej PO Edwardowi Klimce załatwienie stanowiska w KGHM. W zamian chce oddania głosu na Protasiewicza, który o funkcję szefa dolnośląskiego regionu Platformy rywalizował z Grzegorzem Schetyną.
Później „Newsweek” poinformował, że dotarł do oświadczenia Klimki, w którym działacz PO twierdził, że Wojnarowski poprosił o rozmowę z nim, i że po godzinie od spotkania z posłem zadzwonił do niego jeden z wiceprezesów KGHM. Klimka ocenił, że samo spotkanie miało na celu zaproponowanie mu pracy, ale „z sugestią odpowiedniego głosowania". Jak podkreślił, wcześniej przez rok Wojnarowski nie kontaktował się z nim w ogóle.
Tygodnik opublikował następnie kolejne nagranie, tym razem film. Według informacji tygodnika poseł Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski mieli namawiać delegata do głosowania na Protasiewicza, a w zamian sugerować, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek. Według „Newsweeka” delegatem, którego namawiano do poparcia Protasiewicza, jest Paweł Frost, szef koła PO w Legnicy i tamtejszy radny, zwolennik Grzegorza Schetyny.
W konsekwencji upublicznienia nagrań Zarząd Krajowy PO zdecydował, że nie będzie powtórnych wyborów władz PO na Dolnym Śląsku. Jednomyślnie zawiesił też na trzy miesiące w prawach członków partii zarówno osoby, które nagrały rozmowy ujawnione przez „Newsweek”, jak i te, które zostały nagrane.
dch, PAP, TVN24, fot. Martin LAHOUSSE/CC
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Ziobro ukarany za nieobecność na nielegalnej komisji ds. "Pegasusa". Polityk: "ukarała mnie celebrytka TVN"
Dla Tuska Trump to "nakryty na kradzieży złodziej", a dla żony Sikorskiego - "produkt mafijnego świata"
Najnowsze
Ziobro ukarany za nieobecność na nielegalnej komisji ds. "Pegasusa". Polityk: "ukarała mnie celebrytka TVN"
Express Republiki | 09.11.2024 | Republika
Obywatelskie ujęcie kompletnie pijanego... policjanta, który przewoził dziecko
"Budda" miał być szantażowany. Prokuratura potwierdza, że zajmowała się tą sprawą