– Dziesiątego lipca przedsiębiorca Hans G. oskarżony o znieważanie polskich pracownic swojej firmy i grożenie jednej z nich usłyszał prawomocny wyrok . Sąd Okręgowy w Gdańsku zmienił wyrok sądu niższej instancji uznając go za winnego znieważenia i za niewinnego w kwestii kierowania gróźb. Prokuratura zapowiada wniesienie kasacji od tego wyroku - dowiadujemy się z najnowszego odcinka programu redaktor Doroty Kani w Telewizji Republika "Dziennikarski Poker".
Gościem redaktor Doroty Kani w drugiej cześci programu Telewizji Republika "Koniec sytemu" był Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia.
– Wyrok, który zapadł oburzył wielu, bo rzeczywiście na nagraniu, które pani Natali Nitek-Płazyńska, dostarczyła do prokuratury, a ujawniła Telewizja Republika w 2016 roku, słychać groźby. Sąd uznał, że jednak tych gróźb nie było. Co zrobi reduta w tej sprawie? - zapytała redaktor Dorota Kania.
– W tej chwili jest już po apelacji, w związku z czym ten wyrok apelacyjny, jest obowiązujący obie strony, ale musimy to rozgraniczyć, bo są dwie sprawy równolegle się toczące. Reduta Dobrego Imienia przyszła z pomocą pani Natalii Nitek-Płażyńskiej, zaraz w momencie, kiedy ta sprawa się pojawiła, właśnie na antenie Telewizji Republika - mówił Maciej Świrski.
– Musimy sobie powiedzieć, że ten Niemiec groził po prostu pani Natalii i myśmy wtedy występując w jej obronie, trochę żeśmy tego Niemca zastopowali, bo on po prostu Natalię podał do prokuratury, na policję, że ona go tam w jakiś sposób zagroziła - dodał.
– Te nasze działania go powstrzymały i przystąpiliśmy do ofensywy w ten sposób, że pani Natalia Nitek-Płażyńska z naszą pomocą pozwała tego Niemca w procesie cywilinym o zadośćuczynienie i przeprosiny. Tam także w pierwszej instancji ten wyrok był satysfakcjonujący, to znaczy została uznana wina tego Niemca - powiedział prezes Reduty Dobrego Imienia.
– Jednakże równolegle toczył się proces karny, ponieważ uznała tak prokuratura. bo pamiętajmy, że to już było w 2016 roku, kiedy zmiany w samej prokuraturze już nastąpiły, bo tego rodzaju sprawy przed 2015 roku praktycznie nie miały szans, żeby w ogóle zaistnieć. I tutaj w pierwszej instancji wyrok tego Niemca był skazujący. Tutaj w apelacji okazało się, że część winy uznano, część nie uznano. To jest sytuacja taka, gdzie w tej chwili pozostaje w obu przypadkach kasacja - dodał.