- Gdybyśmy nie zaangażowali się w pomoc Ukraińcom, bylibyśmy w dużo większym niebezpieczeństwie niż teraz. Poziom zagrożenia byłby nieporównywalnie większy, dodatkowo nasza pozycja na arenie międzynarodowej by spadła, powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przyznał, że nie traktuje zagrożenia użycia broni atomowej przez Rosję jako bardzo prawdopodobnego, choć - podkreślił - nie można powiedzieć, iż to zagrożenie minęło.
"Putin dostał bardzo jasny sygnał, jakie będą tego konsekwencje dla niego, jego środowiska i dla całego tego ludobójczego państwa". "Zapowiedź zniszczenia floty czarnomorskiej i wszystkich sił rosyjskich na Ukrainie w razie użycia w jakimkolwiek zakresie broni atomowej jest całkowicie realna i możliwa do wykonania bez użycia pocisków jądrowych. W Moskwie to wiedzą", zaznaczył prezes PiS. Przyznał, że obawia się, iż wojna szybko się nie skończy.
Zobacz też: Stanowczo i konsekwentnie. PiS zwartym szykiem idzie do wyborów...
Kaczyński ocenił, że choć wojna jest zawsze nieprzewidywalna, to nie sądzi, by był - na dziś - plan rozszerzenia tego konfliktu na kolejne państwa. "Ale przecież Kreml nie ma pełnej kontroli nad tym, co dzieje się na froncie. Tak jest zawsze. Jest groźba, iż Rosjanie będą chcieli przeprowadzić pewne operacje, których do tej pory nie podjęli. I od razu mówię, że nie chodzi o użycie broni atomowej", powiedział.
Pytany o możliwości dalszej pomocy Ukrainie, Kaczyński podkreślił, że jeśli chodzi o wsparcie militarne to potrzebujemy "głębokiego oddechu, żeby nie dostać zadyszki". "Wspieranie Ukrainy jest priorytetem, ale musimy pamiętać o rozwoju naszego potencjału obronnego", podkreślił w rozmowie z Katrzyną Gójską i Tomaszem Sakiewiczem.