Piątkowy dzień w Sejmie upłynął pod znakiem odrzucenia obywatelskiego projektu zmian w kodeksie karnym, które umożliwiałyby karanie za propagowanie zachowań seksualnych wśród nieletnich. Duże emocje wokół sprawy spowodowały, że część mediów stała się podatna na manipulacje. – To nie jest manipulacja mediów, tylko autodemaskacja – mówi nam Kaja Godek z Fundacji Pro-Prawo do życia.
Wiele mediów i komentatorów, opisując wrzawę wokół dzisiejszego głosowania w Sejmie, straciło zmysł chłodnej dziennikarskiej analizy i z zapałem informowało, że udało się odrzucić „projekt kar za edukację seksualną”. Takie postawienie sprawy jest dalece posuniętą nierzetelnością, jeżeli nie celowym wprowadzaniem w błąd oraz wzbudzaniem negatywnych emocji wobec pomysłodawców projektu.
Sejm odrzucił obywatelski projekt głosami posłów PO, SLD i Twojego Ruch. To właśnie politycy tych trzech ugrupowań ostrzegali w mediach przed „groźną” – ich zdaniem – nowelą. Często padały słowa o manipulacji inicjatorów z komitetu „Stop pedofilii” oraz ich złych intencjach.
Cała sprawa prowokuje do pytania, czy grono krytyków, zarówno polityków, jak i komentatorów oraz dziennikarzy, zadało sobie trud przeczytania projektu nowelizacji kodeksu karnego. Jest to krótki tekst, którego interpretacja nie powinna budzić najmniejszych wątpliwości.
Chodzi o dwie zmiany w artykule 200b kodeksu karnego. Przytaczamy je w całości:
Kto publicznie propaguje lub pochwala zachowania o charakterze pedofilskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
oraz chciano dodać paragraf w brzmieniu:
Tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15, zachowań seksualnych, lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań.
Zapisy te nie mają więc karać osób, które chcą uczyć młodzież odpowiedzialności seksualnej. Chodzi przede wszystkim o ochronę moralności dzieci oraz osób młodych, które jeszcze nie do końca zaznajomione ze swoją seksualnością mogłyby być podatne na akty bezprawia.
O przeinaczeniu interpretacji tych zapisów mówiła na antenie Telewizji Republika Kaja Godek z Fundacji Pro-Prawo do życia. – To jest projekt, który wdrażałby kary za propagowanie seksu wśród dzieci, a nie za edukację seksualną – stwierdziła, podkreślając, że inicjatorzy nowelizacji nie chcieli walczyć z samymi edukatorami.
Kaja Godek podkreślała, że ta sytuacja „to nie jest manipulacja mediów, tylko autodemaskacja”. – Bo gdy my mówimy „trzeba zakazać propagowania seksu wśród dzieci”, mainstream i seksedukatorzy krzyczą „zabieracie nam edukację seksualną”. To znaczy, że wszyscy – także oni – wiedzą, że edukacja seksualna to de facto propagowanie seksu wśród nieletnich – mówi nam w komentarzu.
CZYTAJ TAKŻE: