W czwartek prof. Witold Kieżun – wybitny ekonomista, żołnierz Armii Krajowej, uczestnik Powstania Warszawskiego, więzień sowieckich łagrów – przeszedł poważną zapaść. Miało mieć to związek z publikacją tygodnika "Do Rzeczy" na temat jego domniemanych kontaktów z bezpieką. Obecnie stan zdrowia prof. Kieżuna jest dużo lepszy.
O poprawie stanu zdrowia 93-letniego bohatera Powstania Warszawskiego poinformował jego asystent.
Jak zasugerował, zapaść wywołała wizyta Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego – autorów tekstu "Tajemnica agenta Tamizy", który opublikowano w najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy" – w domu profesora. Obaj publicyści przedstawili Kieżunowi artykuł, w którym piszą, że w 1973 r. wchodził w bliskie związki z SB.
"Artykuł Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego tak bezwzględnie mnie pogrążający jest wprost przerażający swoją wiarą w wartość dowolnie wybranych materiałów bezpieki w bardzo małym procencie uzyskanych w czasie przesłuchań, bo takich w moim przypadku nie było więcej niż dziewięć–dziesięć, a w dużej większości z setek zarejestrowanych i czytanych listów (…), podsłuchu rozmów, podsłuchu laserowego zainstalowanego w moim mieszkaniu, podsłuchu telefonicznego, a także wyboru fragmentów moich opracowań z dziedziny zarządzania (…) Jak wielokrotnie już udowodniono, aktywność twórcza aparatu bezpieczeństwa była niezwykle rozwinięta. Autorzy mnie dyskredytujący bezkrytycznie cytują zupełnie nonsensowne insynuacje" – odpowiada na tę publikację – również na łamach "Do Rzeczy" – prof. Kieżun.