Środowe koszenie: Jacek Saryusz-Wolski, szach mat prosto z Polski
Dobrze bawiłem się dzisiaj oglądając wypowiedzi Grzegorza Schetyny w jednej z telewizji, w których zaprzeczał temu, że Jacek Saryusz-Wolski będzie kandydatem na przewodniczącego Rady Europejskiej. Szef PO głównego demiurga działań PiS-u w tej kwestii widząc w Adamie Bielanie, wicemarszałku Senatu, a dawniej spin doktorze partii Jarosława Kaczyńskiego.
Nie wiem kto stoi za pomysłem wystawienia kandydatury Saryusza-Wolskiego, ale to polityczny majstersztyk. Nie mam do końca przeczucia, jak Polacy oceniają dzisiaj postać Donalda Tuska. Z jednej strony uważam że jego „awans” do Brukseli był pewną formą ucieczki z polskiej rzeczywistości politycznej, ale z drugiej wciąż nie mogę zapomnieć, że to właśnie ten polityk jako jedyny dwa razy z rzędu wygrał wybory parlamentarne i ogólnie był dość „teflonowy”, o czym może świadczyć utrzymanie rządu chociażby po wybuchu „afery taśmowej”. Powrót Tuska do lokalnej polityki może okazać się niewypałem, podobnym do powrotu Aleksandra Kwaśniewskiego, ale nie wykluczam, że to gdański liberał okaże się najgroźniejszym przeciwnikiem „dobrej zmiany”.
PiS na odmowie poparcia dla Tuska nie mógł nic zyskać wizerunkowo. Wyborcy, którzy Tuska nie lubią mocniej utwierdzą się w wyborze PiS-u jako swojej formacji, jednak elektorat centrowy można zniechęcić. Opozycyjne media już grzały drugą kadencję Tuska jako „polską rację stanu”. PiS otwarcie mówiąc o kandydaturze Saryusza-Wolskiego pokazuje, że jest zdolny do kompromisów, jednak co logiczne nie może poprzeć akurat Tuska, który rząd otwarcie krytykuje, chociaż sprawowana funkcja nakazywałaby wstrzemięźliwość. Do tego między nim a rządzącymi są zaszłości, które dalece wykraczają poza polityczne spory.
Co jasne, opozycja nie zgadza się na otrzymaną propozycję i zgodzić się nie może, co spycha ją do roli ugrupowania, które odrzuca wyciągniętą rękę. To nie PiS, a Platforma okazuje się partią „awanturniczą”, która wyznaje zasadę „Tusk albo śmierć”.
Do tego duży uśmiech budzi rozegranie sytuacji w ten sposób, że Tuska bronić musi, samemu tracąc wizerunek człowieka kompromisu, jego wielki rywal Grzegorz Schetyna, co musi boleć dodatkowo. Polityczny majstersztyk.
PiS w sprawie Tuska wydawał się II ligowcem, który gra w pucharze z pretendentem do tytułu. Raczej nic korzystnego nie może się wydarzyć. Szybko strzelone dwie bramki na wyjeździe zupełnie zmieniają optykę pojedynku. Nie można jednak zapomnieć, że do ostatniego gwizdka sporo czasu i losy mogą się zupełnie odmienić.