Jeśli ktoś liczył na zakończenie w tym roku śledztw, w których pojawia się nazwisko warszawskiego sędziego Wojciecha Łączewskiego, będzie srodze zawiedziony. Prokuratura w Krakowie nie tylko wniosła o ich przedłużenie, lecz także wysłała kolejne pytania do centrali Twittera w USA – ustaliła „Codzienna”.
Zwróciliśmy się do prokuratora generalnego o przedłużenie śledztwa – przyznał „GPC” Włodzimierz Krzywicki z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Opowieść o Wojciechu Łączewskim najwyraźniej nie ma końca. A właściwie o śledztwie, do którego wstępem był wpis na portalu społecznościowym sędziego z Warszawy.
Na początku zeszłego roku wyszło na jaw, że na twitterowym koncie Łączewskiego są komentarze o jednoznacznie politycznym charakterze, nawołujące do „powstrzymania PiS‑u”. Sędzia zapewniał, że nie jest ich autorem, bo ktoś włamał się do jego komputera. Złożył nawet zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Śledztwo najpierw prowadziła prokuratura w Warszawie, później akta przekazano do Legnicy, a obecnie sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Krakowie. Gdy biegli informatycy zbadali komputer sędziego i stwierdzili, że nie ma śladów ingerencji osób trzecich, wyłączono część materiałów i wszczęto odrębne postępowanie dotyczące podejrzenia składania fałszywych zeznań oraz złożenia fałszywego zawiadomienia. Chodzi o przesłuchania w prokuraturze w Warszawie, a także w Legnicy i Krakowie.
Nadal jednak kluczowa była odpowiedź na pytania, które wysłano do Twittera. Amerykanie długo zwlekali, pismo wysłali po miesiącach oczekiwania, a gdy w końcu dotarło, okazało się zbyt lakoniczne. Konieczna była uzupełniająca opinia biegłego, który powinien już zakończyć pracę.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"