W górach nieprzerwanie panują niekorzystne warunki. Zagrożenia lawinowe i ciągłe apele ratowników niekiedy na nic się zdają. TOPR i GOPR wciąż mają pełne ręce roboty. Okazuje się, że w weekend przyszło im interweniować po telefonie… samego Artura Szpilki! – Póki nie było wiatru, było super. Potem śnieżyca i naprawdę pierwszy raz coś takiego widziałem – tłumaczył bokser.
Polski pięściarz wybrał się w Karkonosze w towarzystwie m.in. Michała Materli. Szpilka na wycieczkę zabrał również Pumbę – swojego psa. Gdy dotarli do schroniska pod Śnieżką, warunki znacznie się pogorszyły. "Szpila" postanowił zwrócić się o pomoc do GOPR-u, ponieważ, jak twierdzi, "jego pupil był przestraszony i przemarznięty". – Takiej akcji, to jeszcze nie mieliśmy, z Pumbusiem lecimy z ratownikiem. (...) Pumba bał się strasznie, ale jest z "tatusiem" i wie, że z "tatusiem" da radę – mówił na nagraniu.
Szpilka wyjaśnił, że kiedy rozpoczynali wyprawę, warunki były dużo lepsze. Przyznał jednak, że było to "trochę nieprzemyślane". - Póki nie było wiatru, było super. Potem śnieżyca i naprawdę pierwszy raz coś takiego widziałem. Teraz wiem, że jak będzie wiatr to zawracamy – oznajmił. – Pumba robi ze mną dziennie 15 km i wiem, co jest dla niego najlepsze – odpiera ataki, których w internecie ciężko zliczyć.
Wyświetl ten post na Instagramie.Post udostępniony przez Artur Szpilka (@artur_szpilka) Sty 5, 2019 o 6:53 PST
W rozmowie z Polsatem Artur Szpilka podziękował ratownikom GOPR za przeprowadzoną akcję. - Pumba by poszedł w taką pogodę, tylko zaczęły mu marznąć uszka i skuczał, więc mówię: w życiu nie wypuszczę go na coś takiego. I tutaj chciałbym podziękować GOPR-owcom, którzy naprawdę nam pomogli, przyjechali bardziej po Pumbusia, ale ja musiałem jechać z nim - powiedział pięściarz przed kamerą.
Dziękuje pic.twitter.com/o8P94kDvn5
— Artur Szpilka (@szpilka_artur) 6 stycznia 2019