Smoliński o działaniach komisji śledczej: Idąc tropem Grasia, premier Tusk pewnie też niczego sobie nie przypomni
– Ustalamy terminy dogodne dla świadków. Jeśli jednak przez dłuższy czas nie dochodzimy do porozumienia, wówczas wysyłamy formalne wezwanie na stawienie się na wyznaczony termin – tłumaczył Kazimierz Smoliński, wskazując na szereg instrumentów, w jakich posiadaniu jest sejmowa komisja śledcza.
– Przesłuchanie Pawła Grasia niczego nie wniosło. Zatrważające jest to, że nie wiedział o żadnych problemach, a jeśli wiedział - były to jego prywatne poglądy. Z nikim się tą wiedzą nie podzielił. Wysoki urzędnik państwowy ma wiedzę nt. wyłudzeń, karuzeli, opłacalnych pustych faktur. Wszyscy byli przekonani, że narkotyki były najbardziej opłacalnym "biznesem". Okazuje się, że tak nie było. Mafie vatowskie były o wiele bardziej majętne niż mafie narkotykowe – rozpoczął.
– Mieliśmy wówczas (2008-2015 - przyp. red.) państwo teoretyczne. jedni urzędnicy tę wiedzę mieli, jednak się nie dzielili. Inni, którzy mogli działać, twierdzą, że tej wiedzy nie mieli. Co zatem działo się z wiedzą służb? – pyta.
Tylko trzy godziny przesłuchań
– Z części pytań zrezygnowaliśmy. Wyszedłby z tego teatr. Ze zdziwieniem odnotowałem, że zaczął chwalić gen. Bondaryka. Mieliśmy wówczas powszechną wiedzę, że panuje konflikt i ciągła walka – wskazał.
Przesłuchanie Donalda Tuska
– Zaplanowane jest na koniec maja, jeszcze przed wyborami. Czy dojdzie do skutku, trudno powiedzieć. Ustalamy terminy dogodne dla świadków. Jeśli jednak przez dłuższy czas nie dochodzimy do porozumienia, wówczas wysyłamy formalne wezwanie na stawienie się na wyznaczony termin. Na razie jeszcze nie było potrzeby wzywania świadków – mówił Smoliński.
Ustalenia komisji
– Wiemy, że w ministerstwie finansów nie było przepływu informacji, pomiędzy departamentami czy między służbami. Wszyscy urzędnicy mówią: "to nie mój zakres kompetencji". Wszyscy działali standardowo mimo licznych apeli, że istnieje zagrożenie ekonomiczne państwa – podsumował.