Wojskowa prokuratura uznała, że por. Artur Wosztyl oraz por. Rafał Kowaleczko – piloci Jaka-40, który lądował 10 kwietnia 2010 r. na smoleńskim lotnisku na krótko przed katastrofą samolotu prezydenckiego, nie narazili pasażerów na niebezpieczeństwo.
Portal wPolityce.pl dotarł do postanowienia o umorzeniu śledztwa prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie w sprawie nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym.
Śledztwo zostało wszczęte na wniosek Dowódcy Sił Powietrznych. Zarzucał on pilotom Jaka oraz chorążemu Remigiuszowi Musiowi (zmarłemu w 2012 roku technikowi pokładowemu), że poprzez lądowanie w zbyt trudnych warunkach pogodowych narazili na niebezpieczeństwo swoich pasażerów.
W sprawie przesłuchiwano m.in Pawła Plusnina – rosyjskiego kierownika lotów z 10 kwietnia 2010 r. oraz samych pilotów.
Prokuratura nie dopatrzyła się w zachowaniu pilotów niewłaściwych działań i wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa.
"Stwierdzić należy iż, brak jest dostatecznych danych, że manewr lądowania wykonany przez pilotów samolotu Jak-40 PLF 031, w dniu 10 kwietnia 2010 r. o godz. 07.15 na lotnisku Smoleńsk – „Północny”, został wykonany poniżej minimalnych warunków atmosferycznych, określonych dla dowódcy załogi – por. Artura Wosztyla, tj. przy podstawie chmur poniżej 100 m i widoczności 1000 m oraz że dowódca załogi miał świadomość wydania pod jego adresem przez kontrolera lotniska Smoleńsk – „Północny” polecenia przerwania lądowania – czyli odejścia na drugi krąg, a mimo to polecenia tego nie wykonał" – głosi treść uzasadnienia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
[NASZ NEWS] Wniosek o ujawnienie dokumentów śledztwa smoleńskiego