"Śledczym Okiem": Gang przebierańców, pedofilskie zdjęcia i b. wicedyrektor kontroli ABW
W najnowszym Śledczym Okiem dziennikarz Piotr Nisztor ujawnia kulisy działalności gangu przebierańców, czyli fałszywych pracowników służb specjalnych powołujących się na wpływy w instytucjach państwowych.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Regionalna w Katowicach. We wrześniu 2019 r. skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 13. osobom. Wśród nich m.in. Andrzejowi K., byłemu ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu.
Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Red. Nisztor dotarł do aktu oskarżenia i części materiałów ze sprawy. W programie wskazuje, że kluczem do sukcesu działalności gangu było wejście do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, kierowanego do maja 2018 r. przez Zbigniewa N., jednego z najbardziej wpływowych w ostatnich 15 latach osób w sektorze farmaceutycznym w Polsce.
Kierowany przez niego urząd, które zresztą w 2000 r. sam współtworzył, odpowiada za nadzór nad wielomiliardowym rynkiem leków w Polsce.
Fałszywi pracownicy ABW i SKW wykorzystywali GIF do uwiarygodnienia się, odbywając spotkania w gabinecie szefa urzędu nawet pod jego nieobecność. Zbigniew N. przebywa obecnie w areszcie. Ciążą na nim zarzuty związane z niedopełnieniem obowiązków, przekroczeniem uprawień, a także posiadaniem zdjęć o charakterze pedofilskim (śledztwo w tej sprawie jest jednym z kilku wyodrębnionych z głównej sprawy gangu przebierańców).
Według dziennikarza kwestie związane z pedofilią mogły być wykorzystane przez gang przebierańców jako element szantażu wobec N. Choć oficjalnie - jak wynika z materiałów sprawy - do urzędu wprowadził ich ówczesny rzecznik prasowy GIF.
Nisztor podkreśla, że fałszywi pracownicy służb specjalnych próbowali załatwiać pracę w urzędach m.in. Narodowym Instytucie Leków, czy Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, wysokim rangą funkcjonariuszom ABW, którzy odeszli ze służby krótko zmianie w Polsce władzy z PO-PSL na Zjednoczoną Prawicę. Wskazuje, że jeden z nich Zbigniew M., należał do grona bardzo wpływowych oficerów Agencji - był m.in. wicedyrektorem departamentu kontroli wewnętrznej.
Dziennikarz opowiada też o jednym z oskarżonych Marku S., którego brat kilkanaście lat temu był wiceprezydentem Gdańska z ramienia ZChN.