W związku z koronawirusem handlowa "Solidarność" chce, by klienci przed wejściem do sklepów obowiązkowo dezynfekowali ręce, a także by były one otwarte tylko do godz. 20.
"S" postuluje ponadto, by w sklepie mogło przebywać jednocześnie maksymalnie 50 osób.
"Sytuacja pracowników handlu osiągnęła punkt krytyczny. Jeśli w ciągu najbliższych dni nic się nie zmieni, branży grozi paraliż" - ocenił szef handlowej "Solidarności" Alfred Bujara.
Zwrócił uwagę, że kasjerzy w dyskontach czy marketach każdego dnia obsługują kilkuset klientów, a pracodawcy często nie zapewniają im rękawiczek ochronnych czy płynu do dezynfekcji.
"Ci ludzie pracują dzisiaj pod niewyobrażalną presją. Każdego dnia dostajemy z całego kraju dziesiątki sygnałów o tym, że ludzie są na granicy wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Politycy zapewniają, że w sklepach nie zabraknie żywności, ale może zabraknąć pracowników" - przestrzegł Bujara. Poinformował, że wraz z pojawieniem się koronawirusa w Polsce, organizacje związkowe NSZZ "Solidarność" działające w poszczególnych sieciach handlowych zaapelowały do zarządów sieci o wprowadzenie dodatkowych procedur bezpieczeństwa.
Jak wskazują związkowcy, niektórzy pracodawcy wyszli naprzeciw tym apelom, jednak nie wszyscy i w nie w pełnym zakresie. Do tego - wskazali związkowcy - część sieci zapowiada publicznie działania, których następnie nie wdraża w swoich sklepach.
"Dlatego zdecydowaliśmy się wystąpić z apelem do sieci handlowych o wprowadzenie jednolitych procedur bezpieczeństwa. W niektórych sklepach absencja pracowników spowodowana koniecznością opieki nad dziećmi przekracza 30 proc. Jeśli do nich dołączą kolejni, którzy po prostu nie wytrzymają już dłużej tej ogromnej presji, handel przestanie funkcjonować" - podkreślił Bujara.