Skarżył się na PiS, że utrudnia dostęp do Sejmu, a teraz sam wprowadza restrykcje, jakich dotąd nie było!
Jak praktycznie każda z obietnic koalicji 13 grudnia i ta nie została zrealizowana. Wstęp do Sejmu, a także do Senatu, nie tylko nie został ułatwiony, ale ostatnio zostały wprowadzone nie istniejące za rządów Zjednoczonej Prawicy obostrzenia. Jest to efekt zmian w tzw. zarządzeniu wstępowym wprowadzonych przez parę Hołownia (Sejm) i Kidawa- Błońska (Senat).
W listopadzie ubiegłego roku, tuż po swoim wyborze na marszałka (rotacyjnego) Szymon Hołownia triumfalnie ogłosił, iż Sejm będzie otwarty dla dziennikarzy, obywateli i organizacji społecznych, a sprzed gmachu znikną barierki.
"Dość już tych barier między nami", podkreślił Hołownia. "Sejm jest wolny", skomentowała z entuzjazmem jego działanie Klaudia Jachira.
Otwartość Hołowni skończyła się bardzo szybko. Już w styczniu tego roku barierki pojawiły się przed Sejmem powtórnie, z okazji Marszu Wolnych Polaków. Po marszu Hołownia nieco skorygował swoją listopadową obietnicę.
"Będą stawiane [barierki] tylko wtedy, kiedy rzeczywiście będzie taka potrzeba i zaraz będą zabierane", stwierdził. Trzeba przyznać marszałkowi, że w tym przypadku słowa dotrzymał.
Teraz otwartość naszego parlamentu jeszcze wzrosła, gdyż od 1 września, politycy są bezpośrednio odpowiedzialni za osoby zapraszane przez siebie do Sejmu lub Senatu. Jak podkreśliła "Rzeczpospolita", celem jest zapobieżenie zjawisku polegającemu na tym, że w parlamencie regularnie pojawiają się osoby, o których niewiele wiadomo.
Przy okazji okazało się, że tak dotąd demonizowane rządy Zjednoczonej Prawicy nie tylko nie utrudniały dostępu do parlamentu osobom postronnym, ale wręcz doprowadziły do anarchizacji w tym zakresie, bo do Sejmu praktycznie "wchodził kto chciał".
"Żeby gość wszedł do Sejmu, wystarczyło przedstawienie krótkiej informacji przez posła lub jego asystenta, nawet nie na formularzu, ale na zwykłej kartce. Nie znam innej instytucji państwowej ani firmy, do której wchodziło się w tak łatwy sposób, nawet bez podania numeru PESEL, umożliwiającego np. sprawdzenie w rejestrze skazanych", powiedział "Rzeczpospolitej" Jacek Cichocki, szef Kancelarii Sejmu.
Teraz, od 1 września, posłowie i senatorowie zapraszający gości na Wiejską muszą podpisać się pod oświadczeniem, w którym zapewniają, że osoba, której gościem jest osoba zgłaszana, "będzie ponosić odpowiedzialność za osobę zgłaszaną podczas jej przebywania na terenach i w budynkach pozostających w zarządzie Kancelarii Sejmu".
Źródło: Rzeczpospolita, wprost.pl, 300polityka