Skarbówka pochłonęła jego firmę wartą miliony. Dziś nie boi się mówić o korupcji wśród urzędników. Poznaj historię Stanisława Kujawy!
Gościem red. Ewy Stankiewicz w programie "Otwartym Tekstem" był przedsiębiorca Stanisław Kujawa. Niekończące się kontrole skarbówki, bankructwo okupione stratą milionów złotych oraz szemrane kulisy prac urzędników skarbowych – oto historia pana Stanisława.
– W 2015 roku czekałem na wybory zniecierpliwiony, jak zdecydowana większość Polaków. Wiązałem z tą zmianę ogromne nadzieje. Należę do stowarzyszenia Niepokonani 2012. Wszystkich jego członków namawiałem do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość – rozpoczął.
– Wyłudzenia vatowskie już nie hulają. To wcześniej był szalenie łatwy sposób na dorobienie się. Wiele przedsiębiorców z tego korzystało. Byłoby to niemożliwe gdyby nie "niefrasobliwość" urzędników skarbowych. Ktoś im ten VAT zwracał – wskazał na poprzednie lata.
30-40 mld złotych strat z VAT
– Mogę się mylić… na plus i na minus. Problemem zasadniczym nie są już same przepisy. Ich wdrażanie odbywa się przy współudziale tych samych ludzi. Nigdy nie zapomnę widoku jak wszedłem do Izby Skarbowej i troje pracowników miało dwa dokumenty na stole i przeglądali jedną stronę mniej więcej co godzinę – wskazał na standardy pracy wśród urzędników skarbowych.
Historia zaczęła się w listopadzie 2010 roku, gdy Stanisław Kujawa – właściciel działającej od 1991 r. i zajmującej się handlem artykułami RTV, AGD i IT firmy Nexa z Zamościa – zorientował się w nieprawidłowościach, jakich miał dopuszczać się w jego firmie m.in. dyrektor handlowy. Chodziło o uczestnictwo w karuzeli podatkowej i wyłudzanie zwrotu podatku VAT. Odkrył m.in. dowody na przeprowadzenie szeregu transakcji, które odbywały się zwykle według tego samego schematu. I tak na przykład – Nexa jednego dnia finalizowała transakcję sprzedaży towaru z firmą zarejestrowaną zagranicą a następnego dnia taką samą partię odkupowała od polskiej firmy.
Kujawa, chcąc działać zgodnie z prawem, złożył w Urzędzie Skarbowym korektę deklaracji VAT na kwotę 1,5 mln złotych a o całej sprawie powiadomił organy ścigania. Efekt? Wraz z początkiem 2011 roku w jego firmie rozpoczęły Urząd Skarbowy i Urząd Kontroli Skarbowej. Fiskus zajął konta Nexy i sporą część jej majątku. W sumie skonfiskowano ponad 31 mln złotych. Pracę straciło przeszło 100 pracowników.
Ustalenie nazwisk "wyzyskiwaczy" z Ukrainy
– Ci ludzie korespondowali, przyjeżdżali tutaj, byli na targach organizowanych przez moją firmę. Zgodnie z sugestią jednego z doradców podatkowych, zawiozłem powzięte informacje do Izby Skarbowej. Korekty zniknęły… ślad po nich zaginął – relacjonował.
– Oczywiście, że VAT był wyłudzony. W przypadku mojej firmy, zarzucono mi wyłudzenie w kwocie 3 mln złotych oraz nielegalny eksport na Ukrainę. W całości jednak, VAT-u wyłudzono znacznie więcej. Ci, którzy współpracowali z moją firmą, współpracowali również z innymi przedsiębiorstwami – mówił gość.
– Moi dostawcy zadeklarowali w zeznaniach vatowskich do urzędu skarbowego wszystkie dostawy do mnie. W styczniu, razem z moim doradcą, byliśmy u dyrektora Urzędu Kontroli Skarbowej oraz naczelnika skarbowego. Pytałem co się dzieje z kontrolami, pytałem o ewentualne zastrzeżenia. Odpowiedziano mi, że nie ma żadnych zastrzeżeń. Od urzędników otrzymałem oficjalne zapewnienie. W październiku 2012 roku rozpoczęto kontrolę w mojej firmie. Czy ja wyglądam na idiotę? Przychodzą kontrolerzy, a ja postanawiam stracić ponad 20 milionów złotych pod ich nosem? – pytał, wskazując na nieścisłości w działaniach urzędników skarbowych.
– Przez ponad 20 lat płaciłem podatek dochodowy z roku na rok. Wydaje mi się, że zarówno ja, jak i znaczna większość przedsiębiorców, utrzymujemy różne instytucje państwowe. Takie jak urzędników skarbowych, prokuratury, organy ścigania: ABW, CBA, CBŚ, Wywiad Finansowy. Takie instytucje wzięły sobie za cel utrudniać moje, jako przedsiębiorcy, funkcjonowanie, ponieważ zacząłem podejrzewać urzędników o korupcję. List z takimi podejrzeniami wystosowałem do Tomasza Borkowskiego w październiku 2012 roku – dodał.
– Sam otrzymałem propozycję, że jeśli zapłacę kilkaset tysięcy złotych to zwrócą mi pieniądze. Gdybym był przestępcą, zapłaciłbym każde pieniądze. Byłem przekonany, że podczas kolejnej już kontroli urzędników, ci będą na mnie maksymalnie "wkurzeni" – opisał propozycję, jaką mu złożono.