Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w poniedziałek wieczorem nieprawomocnie uchyliła immunitet krakowskiej sędzi Beacie Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała prokuratura, która zamierza postawić sędzi m.in. zarzuty korupcyjne.
Sąd Najwyższy postanowił też o zawieszeniu sędzi Morawiec w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc.
W uzasadnieniu tego orzeczenia sędzia Adam Tomczyński, który rozpatrywał tę sprawę w składzie jednoosobowym, podkreślił, że podjęta uchwała wynikała "z tego, co jest w materiałach dowodowych przekazanych przez prokuraturę". - Nie będę wchodził dokładnie w dowody, natomiast stwierdzam, że w odniesieniu do każdego z czynów istnieją nie jeden, nie dwa, ale co najmniej trzy dowody popełnienia czynów - mówił sędzia Tomczyński.
Jak zastrzegł, uchylenie sędziemu immunitetu nie oznacza przesądzenia jego winy, tylko to, że "mogą być wobec sędziego podejmowane dalsze czynności procesowe, na przykład przesłuchanie sędziego, dalsze przesłuchanie świadków, albo zbadanie komputera". - Uchylenie immunitetu przesądza o jednym: o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" - zaznaczył Tomczyński.
Jak ocenił, "orzecznictwo sędziego trzeba chronić, on musi być niezależny, musi być niezawisły i musi być chroniony immunitetem". "Sytuacja jest natomiast zupełnie inna, jeśli wchodzimy w sferę przestępstw pospolitych. (...) Tutaj nie widzę żadnych szczególnych barier i powiedziałbym raczej, że uchylenie immunitetu w takich sytuacjach powinno być standardem, pod jednym warunkiem: sąd uchylający immunitet powinien zbadać, czy wniosek prokuratora nie jest decyzją mającą charakter szykany wobec sędziego" - wywodził. Jak dodał, "jeśli tego elementu szykany nie ma, dowody są zebrane, powinno nastąpić uchylenie immunitetu". "I z taką sytuacją mamy do czynienia w niniejszej sprawie" - podkreślił Tomczyński.
Prokuratura stawi zarzuty
Według prokuratury, sędzia miała przyjąć ponad 4 tys. wynagrodzenia za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać. Zdaniem śledczych umowa z 2013 r. na przygotowanie przez sędzię opracowania "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego" miała charakter fikcyjny i służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa.
- Nigdy w dokumentach sądu apelacyjnego nie znaleziono dowodu na wykonanie dzieła. W mowach obrony pojawił się wątek - jak to jest, że w ogóle sędzia zawierał umowę z sądem apelacyjnym (...) no przecież w sądzie jest to niemożliwe" - mówił sędzia Tomczyński. Jak wskazał, "tu niestety kłania się bardzo smutna refleksja - w sądzie dobrze zarządzanym to nie jest możliwe, ale w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie to niestety było możliwe".
Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej prokuratura chce przedstawić Morawiec w związku z korzystnym wyrokiem - wydanym przez skład orzekający pod jej przewodnictwem - dla Marka B. oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony. Według prokuratorów wcześniej, przed wydaniem tego wyroku, B. skontaktował się z sędzią i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. Skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec tego mężczyzny. Jak przekonuje prokuratura, w zamian Marek B. miał przekazać sędzi telefon komórkowy.
- Pan B. był dostawcą różnego rodzaju telefonów do sądu apelacyjnego, w ramach swych obowiązków spotykał się z sędziami, by dopasować im model telefonu. Obrona mówi znów, że to niemożliwe, bo w sądzie się tak nie dzieje. Moje doświadczenia 10-letnie z sądu rejonowego też takie są, nikt mi telefonu nigdy nie dawał i żadnych rozmów nie prowadziłem - mówił Tomczyński odnosząc się do wątku telefonu. Jak zaznaczył, "nie jesteśmy jednak w sądzie rejonowym w Warszawie, ale w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie".
Jak kontynuował Tomczyński, "w powiązaniu z tym zwyczajem Marek B. zwraca się o pomoc w jego sprawie karnej". "I trafia do sędzi Morawiec. (...) I dostaje to korzystniejsze orzeczenie. (...) Jako podziękowanie za orzeczenie, które nastąpiło, B. przekazuje sędzi telefon komórkowy, kładzie na jednej stronie telefony służbowe, na drugiej ten prywatny dla niej, ona ten telefon bierze" - mówił sędzia Tomczyński.
Obrońcy sędzi Morawiec w rozmowie z dziennikarzami zapowiedzieli wniesienie odwołania od poniedziałkowego orzeczenia.
- Całkowicie nie zgadzamy się z argumentacją, którą dzisiaj usłyszeliśmy. (...) Będziemy składać zażalenie. Będziemy dalej walczyć o to, aby sąd uznał, że istnieje coś takiego jak immunitet sędziowski. Gdyby przyjąć, że tego rodzaju dowody mogą usprawiedliwiać uchylenie immunitetu sędziemu, to w konsekwencji trzeba stwierdzić, że immunitet sędziowski w Polsce w ogóle nie istnieje - powiedziała broniąca Morawiec sędzia Anna Korwin-Piotrowska.
Izba Dyscyplinarna SN w jednoosobowym składzie od godz. 11 w poniedziałek rozpatrywała wniosek Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu b. prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Przez wiele godzin trwało rozpatrywanie wniosków formalnych obrony, w tym wyłączenie sędziego Tomczyńskiego.
Ostatecznie wniosek obrońców o wyłączenie sędziego Tomczyńskiego został częściowo oddalony. Z kolei w części dotyczącej zarzutu braku niezawisłości wniosek ten został przekazany - zgodnie z przepisami - do rozpatrzenia prezesowi Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
Śledczy zamierzają postawić sędzi zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia"
Morawiec nie zgadza się z tymi zarzutami. - Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej - mówiła we wrześniu w rozmowie z PAP. Jak podkreślała, trudno jest jej merytorycznie ustosunkowywać się do zarzutów, których nie widziała, które jej zdaniem są "jakąś totalną paranoją" i "wyssane z palca".
Wsparcie dla sędzi Morawiec deklaruje część środowiska prawniczego, w tym sędziowie. Wątpliwości wobec działań prokuratury w stosunku do krakowskiej sędzi wyrażał także Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
W sobotę dziennikarze programu "Wiadomości TVP" ujawnili treść zeznań świadków w postępowaniu prokuratorskim mające obciążać Beatę Morawiec. Cytowany przez TVP Marek B. miał powiedzieć, że sędzia Morawiec - rozpatrująca jego sprawę karną - mówiła, "żeby się już niczym nie martwił", że sąd w jego sprawie "na pewno wyda sprawiedliwy wyrok". "Jakiś czas później byłem na rozprawie odwoławczej, gdzie w mojej sprawie orzekała Beata Morawiec. Wydała wobec mnie sprawiedliwy wyrok, taki, jakiego oczekiwałem" – miał zeznawać B.
Po programie TVP obrońcy sędzi Morawiec poinformowali w poniedziałek SN o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa w związku z ujawnieniem materiału z postępowania przygotowawczego. Jak wskazywali, sąd jest teraz zobowiązany do przesłania tego zawiadomienia organom ścigania. - Nie chodzi tu o sędzię Beatę Morawiec. Chodzi tu o każdego człowieka, który dzisiaj w Polsce może być publicznie zlinczowany przed procesem. Musimy temu zapobiegać wszystkimi środkami - powiedział inny z obrońców sędzi Maciej Czajka.