„Polska opozycja w Parlamencie Europejskim zamiast wykorzystywać swoją pozycję i przynależność do różnych frakcji europejskich, by bronić polskich interesów, działa na ich szkodę” - ocenia eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski.
„W czasie ostatniej sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, polska opozycja po raz kolejny wykorzystała instytucje unijne do prowadzenia kampanii kłamstw i oszczerstw, mającej na celu przedstawienie naszego kraju w negatywnym świetle, jako antydemokratycznego i skorumpowanego” - podkreśla Jacek Saryusz-Wolski. - „Niestety nie był to odosobniony przypadek. Debata nad tzw. aferą wizową, była kolejną odsłoną starannie realizowanej od lat przez totalną opozycję strategii +ulica i zagranica+, aby nie tylko grillować Polskę, nieustannie zwiększając presję Unii Europejskiej na rząd w Polsce, a z czasem wręcz doprowadzić do zmiany władzy w kraju. Zorganizowanie debaty nt. Polski w czasie kampanii wyborczej jest zresztą taką jawną i rażącą ingerencją w proces wyborczy” - dodaje. Zastrzega, że w Parlamencie Europejskim zdarzają się debaty na temat sytuacji w poszczególnych krajach.
„Podczas tej kadencji europosłowie debatowali między innymi o Hiszpanii, Włoszech, Grecji, Bułgarii czy też Słowenii. Z reguły nie cieszą się one jednak dużym zainteresowaniem i uczestniczą w nich jedynie europosłowie z krajów będących przedmiotem debaty. Są one na ogół przedłużeniem sporów polityki krajowej” - relacjonuje Saryusz-Wolski, który był jednym z głównych negocjatorów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. - „Różnica między debatami o innych krajach a Polsce, to skala kłamstw, oskarżeń oraz agresji jakie padają z ust polityków polskiej opozycji. Zagraniczna opozycja mimo krytyki działań swoich politycznych przeciwników nie posuwa się do szkalowania własnego kraju, nie przekracza granic, które prowadziłyby do zrujnowania wizerunku ich państwa. Najlepiej tę postawę ilustruje fakt, że praktycznie nigdy debaty dotyczące innych państw nie kończą się konkretnymi zapisami w rezolucjach. Krytyka - tak, ale jedynie ustna, ulotna, a nie - zapisana i udokumentowana w oficjalnych dokumentach. Bo właśnie te rezolucje skierowane przeciwko Polsce są przykładem stopnia nielojalności wobec własnego kraju, jakże charakterystycznej dla naszej opozycji” - ocenia polski polityk.
„W tej kadencji, czyli od 2019 roku, liczne rezolucje przeciw Polsce zostały poddane pod głosowanie w Parlamencie Europejskim. Oczywiście wszystkie zostały przyjęte przy wsparciu europosłów należących do Koalicji Obywatelskiej. Niestety opozycja nie ogranicza się jedynie do głosowania przeciwko Polsce. Zdarzało się również, że inspirowała lub wręcz pisała kłamliwe teksty. Polska opozycja zamiast wykorzystywać swoją pozycję i przynależność do różnych frakcji europejskich, by bronić polskich interesów, działa na ich szkodę” - ubolewa Saryusz-Wolski.
Przypomina, że Polska ma obecnie 52 europosłów.
„Jednakże w istocie 25 zamiast głosować zgodnie z interesem swojego kraju, realizuje w rzeczywistości polecenia mocodawców z krajów niesprzyjających Polsce. Z przykrością trzeba stwierdzić, że postawa opozycyjnych europosłów nawiązuje do najczarniejszych momentów naszej historii, czyli Targowicy. Europosłowie nieustannie pouczający nas o wartościach europejskich i o standardach europejskiej demokracji, w rzeczywistości są gotowi zaprzedać naszą suwerenność za 30 srebrników. Haniebnym przykładem tego zachowania jest zgoda Donalda Tuska na rozpoczęcie procedury z Art. 7 TUE przeciwko Polsce, pomimo tego, że jako Przewodniczący Rady Europejskiej mógł, gdyby chciał, ten proces zablokować” - podsumowuje europoseł.