Jak podaje portal wprost.pl, wspierani przez polityków PiS wójtowie gmin przy granicy z Białorusią mówią „nie” projektowi, który pojawił się w Senacie Grodzkiego. ""Gdyby ta ustawa weszła w życie, nasz region by umarł", uważa wójt Białowieży. Ekolodzy nie zamierzają jednak odpuszczać. Apelują do ministerstwa i domagają się, aby cała Puszcza Białowieska była pod ochroną", czytamy w portalu.
Puszczę Białowieską dzielimy z Białorusią. Łącznie powierzchnia puszczy przekracza 140 tysięcy hektarów, z czego zaledwie niecałe 60 tysięcy leży w Polsce. Znajdujący się w naszym państwie Białowieski Park Narodowy zajmuje nieco ponad 10 tysięcy hektarów, z których 6 tysięcy to obszar ochrony ścisłej. Ekolodzy (albo pseudoekolodzy - jak uważa wielu) twierdzą, iż to stanowczo za mało.
W Senacie pojawił się projekt ustawy, który zakłada, że pod ochroną ma się znaleźć cała puszcza. Jak przypomina wprost.pl, obecnie jej terenem zarządza nie tylko Białowieski Park Narodowy, ale też trzy nadleśnictwa – Białowieża, Browsk i Hajnówka – które są w strukturze Lasów Państwowych. "Podczas dyskusji na senackiej Komisji Klimatu i Środowiska, jej przewodniczący Stanisław Gawłowski zauważał, że aby skutecznie chronić puszczę, należy „zapewnić jednolity system zarządzania temu obszarowi”. Przekonywał, że w projekcie wzięto pod uwagę „cały szereg interesów” lokalnych społeczności, samorządów, leśników czy przedsiębiorców", czytamy na portalu.
"Nie mieliśmy żadnej wiedzy o tym projekcie", oburza się w rozmowie z „Wprost” wójt Białowieży Albert Litwinowicz. "Gdyby taka ustawa weszła w życie, to nasz region by umarł", dodaje samorządowiec.
Projekt, jak czytamy, wywołał burzę. "Lokalni samorządowcy ogłosili, że chcą zorganizować referendum, w którym o przyszłości puszczy wypowiedzieliby się mieszkańcy. Nie zostali jednak na placu boju sami, bo wsparli ich politycy PiS. Członkowie stowarzyszenia Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot – którzy brali udział w opracowaniu projektu – zwracali uwagę, że wśród przeciwników zmian są ci, którzy opowiadali się za wycinką w puszczy w 2017 roku. Ekolodzy twierdzili, że inicjatywa referendalna to element kampanii wyborczej, a nie rzeczowej dyskusji o przyszłości puszczy", podaje wprost.pl.
"Jestem daleki od polityki. Nie jestem członkiem żadnej partii, nigdy nie byłem, zarzucanie mi politycznego zaangażowania jest nietrafione", odpiera zarzuty wójt Białowieży.