Sąd przyznał mi rację dopiero, gdy sprawa się przedawniła. Firma jest mi winna 50 tys. zł | OTWARTYM TEKSTEM
– Chce podziękować wszystkim ludziom , którzy czynnie przyczynili się do mojego zwolnienia. Dziękuję za wszystkie listy i petycje z całego świata – mówił Zygmunt Miernik po opuszczeniu więziennych murów. 12 stycznia 2017 roku były opozycjonista wyszedł z zakładu karnego po ponad pięciu miesiącach aresztu.
Bohaterem dzisiejszego programu Ewy Stankiewicz był oszukany przez "Senekę" Zygmunt Wiśniewski. Firma, w której pracował przez pół roku nie wypłaciła mu wynagrodzenia. Mężczyzna domaga się teraz 50 tys. zł.
FIRMA JEST MI WINNA 50 TYS. ZŁ
Pracowałem jako mechanik dźwigów w firmie "Herkules" należącej do Pana Kwiecińskiego. Spółka wypożyczała maszyny innym firmom a ja zobligowany byłem do dbania o stan techniczny sprzętu. W tym momencie firma zalega z zapłatą ok. 50 tys. zł, ponieważ przez sześć miesięcy nie dostałem żadnego wynagrodzenia. Gdy sprzęt był wypożyczany przez daną firmę, jechałem w umówione miejsce a firma, która wypożyczyła dźwig płaciła 700 zł/h spółce Pana Kwiecińskiego. Ja z tego miałem dostawać 25 zł/h – nic nie dostałem.
Po miesiącu upomniałem się o pierwszą pensję, ale dostałem informacje, że szef jest za granicą ale niedługo wróci i wypłaci wszelkie należności. Tak minął miesiąc, dwa i w końcu – po sześciu miesiącach bez wypłaty – zrezygnowałem.
ADWOKAT SPÓŁKI MIAŁ UKŁADY
Najpierw udałem się do inspekcji pracy, która stwierdziła, że sprawę w sądzie wygram, ponieważ mam podpisane raporty. Poszedłem więc do sądu pracy ale przegrałem, ponieważ – mimo, iż miałem swojego adwokata, za którego zapłaciłem ponad 3 tys. zł – "Herkules" miał lepszego, z którym oczywiście przegrałem. Sąd pracy stwierdził, że nie byłem pracownikiem, ponieważ nie podpisywałem tzw. listy obecności. Miałem kartę, którą podbijałem jak w każdym normalnym zakładzie pracy, ale to nie wystarczyło. Teraz moje karty są w posiadaniu sądu.
Poszedłem nawet w tej sprawie do ś.p. posła Artura Górskiego, który wstawił się za mną u znajomego prawnika a ten stwierdził, że wyrok został wydany niesłusznie, ale nie podpisał w tej sprawie żadnych dokumentów. Tak poszedłem do kolejnych czterech adwokatów, których dostałem z urzędu – trzech odmówiło, ponieważ nie chciało mnie bronić. Adwokat "Herkulesa" wystraszył wszystkich, ponieważ (wg. nieoficjalnych informacji – zaznacza red.) w polskim wymiarze sprawiedliwości pracuje 40 ludzi od tegoż adwokata, czy to znajomych, czy członków rodziny.
PRZEDAWNIONA SPRAWA
Finalnie sąd przyznał mi rację i stwierdził, że byłem pracownikiem, ale sprawa się przedawniła. Nie dostałem żadnych pieniędzy. Mało tego, komornik ściągnął mi łącznie ponad 7 tys. zł za to, że przegraną sprawę.
OTWARTYM TEKSTEM EWY STANKIEWICZ W KAŻDY CZWARTEK O 21:10 W TELEWIZJI REPUBLIKA