W Polsat News znany wszystkim Polakom artysta Andrzej Rosiewicz mocno podkreślił, że popiera PiS, a "poprzednie rządy uważam za zdradzieckie". Powiedział również o ... "zamachu w Smoleńsku".
"Jestem propolski, kocham Polskę, Warszawę. I nagle od mojego premiera, Donalda Tuska, dowiaduję się, że polskość mu ciąży. A to znaczy, że ciąży mu Chopin, Mickiewicz, "Mazurek Dąbrowskiego". Polak by tak nie powiedział. Nie ma mentalności Polaka. I Polacy jeszcze na niego głosują" - powiedział artysta.
Dziennikarce znanej z tego, że ... (no właśnie nie wiadomo do końca z czego bardziej znana) stacji Polsat News i programu "Skandaliści" nie podobała się wypowiedź Rosiewicza, i starała się za wszelką cenę zdenerwować artystę.
Rosiewicz nie wytrzymał i z podniesionym głosem zapytał o Tuska: "A dlaczego Pani go broni?".
I mocno dodał: "Poprzednie rządy uważam za zdradzieckie".
"Media słabo przypominają historyczne momenty, jak np. moje przeboje. Żałuję tego, że młode pokolenie tego nie zna. To Wasza wina, Polsatów i innych." - mówił Rosiewicz.
A o Antonim Macierewiczu powiedział: "Macierewicz robi bardzo dobrą robotę, jego działania są pozytywne. Napadają na niego, bo on dochodzi do prawdy. Do prawdy zamachu. U mnie to jest przemyślane. Jeśli samochód spada i leci tak nisko, to nie ma prawa się rozpaść na kawałki. Samolot wojskowy ścina pół lasu. Brzoza mu niestraszna. Samoloty wojskowe mają wszystko wzmocnione. Ogon odpada w powietrzu i zmasakrowane zwłoki mogą być tylko przy wybuchu. A wybuch to zamach. Swoje wiem i mówię".