O spotkaniu prezydentów Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego redaktor Ilona Januszewska rozmawiała z gośćmi programu "Republika po południu": posłem Tomaszem Rzymkowskim (Prawo i Sprawiedliwość), poseł Karoliną Pawliczak (Lewica) oraz prof. Lechem Jaworskim (Porozumienie).
– Cieszę się, że do tego spotkania wreszcie doszło i ta telenowela nareszcie się skończy. Co do samego spotkania, to jestem bardzo sceptycznie ustosunkowana. Nic z tego nie wynikało i wynikać nie będzie, to była czysta kurtuazja. Myślę, że tak jak Koalicja Obywatelska nie zmieni spojrzenia na prezydenta Dudę, a prezydent Duda i jego środowisko polityczne- na szeroko rozumianą opozycję – oceniła polityk Lewicy.
– Nic się w tym zakresie nie wydarzy. Prezydent Duda jest prezydentem kraju, pan Trzaskowski tym prezydentem nie jest – wskazała.
– Każda okazja do rozmowy ma wartość dodaną. Cieszę się, że Rafał Trzaskowski po kilku tygodniach wreszcie zdecydował się na przyjęcie zaproszenia i gest podania dłoni zwycięzcy prezydentowi Dudzie. Ale to nie jest kwestia triumfalizmu nad Rafałem Trzaskowskim, tu chodzi o zachowanie pewnych standardów świata Zachodu, gdzie wygrany w wyborach parlamentarnych otrzymuje gratulacje od tych, którzy przegrali. I tak samo w wyborach prezydenckich w państwach republikańskich. To standard czy to w Stanach Zjednoczonych, czy w Europie Zachodniej – stwierdził z kolei poseł Prawa i Sprawiedliwości.
– Szkoda, że to nie stało się w wieczór wyborczy. Sytuacja była wtedy nierozstrzygnięta, ale później okazało się, że przepaść między kandydatami wyniosła ponad 400 tys. głosów. Można było wtedy spróbować zakopać te nasze spory, tym bardziej, że przed nami trzy lata bez wyborów i siłą rzeczy chcemy współpracować ze wszystkimi siłami politycznymi. Dla dobra Polaków i dla dobra państwa polskiego – ocenił Rzymkowski.
– Nawiążę do kwestii terminu spotkania, bo gdyby ono odbyło się w ten wieczór wyborczy, gdy pan prezydent zapraszał pana Trzaskowskiego, to mógłby być trochę bardziej specyficzny klimat. Wynik był jeszcze nierozstrzygnięty, a zapraszał urzędujący prezydent. Ten gest pomiędzy kontrkandydatami w sytuacji, gdy nie wiadomo było jeszcze, który z nich obejmie w sierpniu urząd prezydenta, miałby wtedy większy wymiar symboliczny. To, ze zapraszał prezydent Duda, jest zrozumiałe, ponieważ był i jest prezydentem kraju – mówił natomiast prof. Jaworski.
– Z zadowoleniem odbieram fakt, że do tego spotkania doszło. To był taki znak odwilży pomiędzy zwalczającymi się blokami ideologiczno-politycznymi w naszym kraju. Uważam, że jeśli nie będzie to jednorazowe wydarzenie i będzie miało swoją kontynuację w zachowaniu osób, które wzięły w nim udział i w dalszych relacjach i rozmowach, to wiązałbym z tym nadzieje – ocenił.
– W tym kontekście z żalem przyjąłem wiadomości, które doszły do mnie z dzisiejszego posiedzenia Rady Miasta, kiedy to Platforma Obywatelska zdecydowała o zdjęciu z porządku obrad kwestii nazwy ulicy Lecha Kaczyńskiego – podkreślił przedstawiciel Porozumienia.
Kolejnym tematem rozmowy było wypowiedzenie Konwencji Stambulskiej. Wniosek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry premier Mateusz Morawiecki skierował do Trybunału Konstytucyjnego.
- Czy konwencja uderza w nasze wartości i naszą Konstytucję? - zapytała posła Rzymkowskiego prowadząca.
– Poza nazwą, która jest bardzo szlachetna, konwencja nie ma nic wspólnego z walką z przemocą wobec kobiet. Wprowadza tylnymi drzwiami rozwiązania ściśle ideologiczne. Odsyłam wszystkich widzów do treści, jej przeczytanie zajmie kilka minut. Tam są konkretne przepisy, które nakazują organom władzy publicznej rozwiązania ściśle ideologiczne – wskazał polityk PiS.
– Ta konwencja zakłada, że główną przyczyną wszelkich patologii, których egzemplifikacją jest przemoc wobec kobiet, jest tradycja, rodzina, religia, czyli to, co de facto gwarantuje w Polsce najniższy stopień przemocy wobec kobiet- dodał Tomasz Rzymkowski.
– Zarówno religia katolicka, jak i zwyczaje wpajane nam w domach rodzinnych, np. szacunku do kobiet, jest gwarantem poszanowania praw kobiet. Natomiast ta konwencja nie tylko wprowadza tylnymi drzwiami ideologię gender. Jest to również w skrajnej sprzeczności z z zasadami zawartymi w naszej Konstytucji mówiącymi o ochronie rodziny, poszanowaniu równości- podkreślił parlamentarzysta.
Jest to skrajnie ideologiczna konwencja i bardzo dobrze, że pan premier skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego, bo takie skrajnie, nomen omen, konwencjonalne wypowiedzenie konwencji wymaga szeregu działań dyplomatycznych, jak również całego procesu legislacyjnego- wskazał.