"W poniedziałek ruszymy w kilkudziesięciu miejscach w kraju z pokazaniem naszej siły. To jest tylko rozgrzewka, ale prawdziwą \'bombę\' (...) szykujemy na środę za 10 dni, jeżeli wywołany przez nas pan prezydent nie stanie wspólnie z nami do walki o polskie rolnictwo" - powiedział w sobotę na antenie Radia Zet Kołodziejczak.
Kołodziejczak, który w sobotę był gościem Radia Zet zaznaczył, że każdy z kilkudziesięciu koordynatorów jego organizacji w całym kraju "ma pełną dowolność, co do działania lokalnego, na swoim podwórku, w swoim powiecie". "Jak zatrzyma pociąg, trzymam kciuki za to też" - mówił.
Podkreślił, że celem ugrupowania jest "obrona polskiego rolnictwa, obrona polskiej produkcji". Dodał, że jego organizacja działa w całej Polsce. Zatem w każdym województwie "może coś się wydarzyć" - podkreślił. "Dzisiaj wiemy, że są województwa, w których wydarzy się więcej. Mamy też świadomość, że są województwa, w których wydarzy się mniej" - mówił Kołodziejczak. Dodał, że wynika to z mocno zróżnicowanej sytuacji rolnictwa w różnych częściach kraju.
Na środę, 6 lutego, Kołodziejczak zapowiedział "bardzo mocne oblężenie Warszawy". "My dzisiaj mówimy bardzo prosto: od poniedziałku zaczyna się w Polsce powstanie chłopskie. W sposób szeroko pojęty, w sposób partyzancki, w ten sposób jest dzisiaj nasza siła budowana. To też pokazuje jak bardzo nasze środowisko zostało do tej pory porozbijane. Tak musimy działać" - podkreślił. Dodał, że dzięki takim działaniom na pewno odniosą sukces. "Namawiam do tego, żeby upomnieć się o swoje, w żaden sposób nie namawiam do łamania prawa" - zaznaczył.
Jak zaznaczył jest to forma strajku, która będzie powodowała napięcia społeczne. "Protestujemy, bo handel w Polsce jest bardzo źle zorganizowany i na tym tracą rodzinne gospodarstwa, na których opiera się produkcja żywności w naszym kraju" - powiedział Kołodziejczak. Poinformował, że jego głównym postulatem jest "obrona rynku i produkcji krajowej, jeżeli chodzi o produkcję żywności" przed oligopolami, które "przejęły cały handel w Polsce".