Radio ZET: Miter brał pieniądze od Amber Gold. "Przeciek ma związek z planowaną publikacją o nieślubnym dziecku Komorowskiego"
Jak poinformowało Radio ZET, według prokuratury, twórca słynnej prowokacji przeciwko sędziemu Ryszardowi Milewskiemu brał pieniądze od Amber Gold. Sam oskarżony podkreśla, że może to mieć związek z faktem, iż w najbliższy piątek miał ukazać się jego materiał na temat nieślubnego dziecka prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego spotkaniach z byłym oficerem służb, kiedy był marszałkiem sejmu.
Radio ZET dotarło do aktu oskarżenia przeciwko Pawłowi Miterowi, który podając się za pracownika kancelarii premiera ustalał z Milewskim skład sędziowski i terminy rozprawy przeciwko Amber Gold. CZYTAJ WIĘCEJ...
Prokuratura zarzuca mu, że powoływał się na wpływy w instytucjach państwowych - w tym w służbach specjalnych, a w zamian za obiecaną pomoc wziął od prezesa Amber Gold 4 tysiące złotych i żądał kolejnych 17 tysięcy. Jest również oskarżany o fałszowanie dokumentów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Miter: tvn24.pl kłamie w mojej sprawie, by stworzyć układ obronny Milewskiego
Oświadczenie Pawła Mitera w sprawie przecieku z zielonogórskiej prokuratury
Odnosząc się do doniesień radia Zet, chciałbym zaznaczyć, że dopiero dziś, na kilka chwil przed pojawieniem się informacji w mediach otrzymałem pełen akt oskarżenia i wgląd w materiał dowodowy. Ogromna część materiału jest ściśle tajna i znajduje się w kancelarii tajnej, wobec czego mam ograniczony dostęp do materiału zgromadzonego przez prokuraturę. Po tym zabiegu prokuratury z radiem Zet liczę, że te „ściśle tajne” załączniki również zaczną wypływać, zwłaszcza te dotyczące działań funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Nie jest prawdą, jakobym brał pieniądze od Marcina P. założyciela Amber Gold. Ten przeciek traktuję jako formę nacisku na mnie i próbę zaszczucia, ale i pozbawienia wiarygodności w oczach opinii publicznej. Z tego co do tej pory miałem okazje zobaczyć i wywnioskować, bo pisząc to oświadczenie czytam akt oskarżenia, prokuratura uznała, że najlepszym schematem mojego zdyskredytowania będzie uznanie i udowodnienie mi brania pieniędzy od Marcina P., a następnie zupełnie na spokojnie ukaranie mnie za sędziego Ryszarda Milewskiego Przypomnę, że Gazeta Wyborcza pisała już w 2012 roku, jakobym był człowiekiem majętnym, sklejając mnie i dopisując mi bliżej nie określoną relację z właścicielem Amber Gold, co było oczywiście ogromnym nadużyciem wobec moich praw do nienaruszania dóbr osobistych. Doniesienia te w ogromnej większości były nadużyciem, były nieprawdziwe.
Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że akt oskarżenia składa się z dwóch części, pierwsza, to szokujące dla mnie ustalenia o braniu pieniędzy, a druga to część dotycząca sędziego Ryszarda Milewskiego, który to dzięki nagraniu ujawnionym przeze mnie stracił stanowisko i stał się najbardziej skompromitowanym sędzią w tym kraju. Ta pierwsza cześć zarzucająca mi branie pieniędzy ma przykryć te zarzuty, gdzie za ujawnienie służalczości sędziego mam zostać prawnie pociągnięty do odpowiedzialności za skompromitowanie kogoś, kto w moim odczuciu dziś sędziom być nie powinien.
Chciałbym zaznaczyć, że zajmując się sprawą Amber Gold, po nagraniu sędziego Milewskiego zgłosił się do mnie człowiek, który proponował 150 tys. za taśmę. Te próby były ponawiane nawet w dalszych tygodniach po publikacji, abym przyznał się w mediach, jakobym miał „zlecenie” na tego konkretnego sędziego, co miało mu pomóc w obronie przed sądem dyscyplinarnym. W moim przekonaniu był to człowiek służb, zapewne z ABW. Nie wziąłem wtedy tych i żadnych innych pieniędzy mniejszych, ani większych sum jakie wymienia radio Zet.
Chciałbym tutaj zaznaczyć, bo zostałem teraz zmuszony do tego, że w najbliższy piątek miał ukazać się mój materiał w „Warszawskiej Gazecie” na temat nieślubnego dziecka prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego spotkaniach z byłym oficerem służb, kiedy był marszałkiem sejmu, którego prosił, aby ten wykorzystując swoje kanały w służbach miał mu dostarczyć haki na polityków Prawa i Sprawiedliwości. Publikacja jednak po ustaleniu z wydawcą będzie miała miejsce po pierwszej turze wyborów.
Ten przeciek traktuję jako formę nacisku i zdyskredytowania mojej osoby. Myślę, ze na dniach będzie można zrozumieć, dlaczego ta „wrzutka” poszła w takiej właśnie formie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: