Rosjanie chcą z powrotem Alaskę, czyli tereny, które sprzedali Stanom Zjednoczonym w 1867 roku za ponad 7 milionów dolarów. Teraz Kreml uważa tę decyzję za ogromny błąd. Putin podpisał nawet specjalny dekret, na mocy którego sprzedaż Alaski uznano za nielegalną. Obserwatorzy sceny politycznej zastanawiają się, czy jest to wstęp, by wysunąć roszczenia terytorialne wobec Stanów Zjednoczonych.
Rosyjska kolonizacja Ameryki Północne przez Imperium Rosyjskie rozpoczęła się w drugiej połowie XVIII i w XIX wieku. Kolonizacja ta objęła swym zasięgiem: Alaskę, Aleuty, Archipelag Aleksandra oraz wybrzeża dzisiejszych stanów i prowincji: Kolumbii Brytyjskiej, Waszyngtonu, Oregonu i Kalifornii. Najdalej na południe wysuniętą stanicą rosyjską był Fort Ross w środkowej Kalifornii. Szacuje się, że ten ogromny obszar (ok. 1 518 800 km kw.) zamieszkiwało zaledwie ok. 2500 Rosjan i ok. 60 000 rdzennych Amerykanów i Eskimosów.
Największą, i najbardziej trwałą, część rosyjskich posiadłości w Ameryce stanowiła Alaska. Została ona sprzedana przez Rosjan w 1867 roku za 7,2 miliona ówczesnych dolarów, co Rosja uznała wówczas za dobry interes. Co ciekawe, zakup nie budził wówczas entuzjazmu sporej części polityków USA, jak i zwykłych obywateli. Uznawali oni zakup "krainy lodu" za mało opłacalny. Podobno dopiero sute łapówki dla kongresmenów wypłacane przez ambasadę carską skłoniło Kongres do zatwierdzenia transakcji.
O tym, że zakup był korzystny dla USA przekonano się już wkrótce, gdy odkryto na Alasce m. in. bogate złoża złota oraz ropy naftowej. Rząd carski przełknął godnie gorzką pigułkę i nie komentował pochopnej decyzji o sprzedaży. Do tematu wrócono na Kremlu dopiero po bolszewickim przewrocie w 1917 roku. Podobno sam Lenin wyrażał niezadowolenie ze straty amerykańskiej prowincji, która mogłaby być drogą do opanowania przez komunistycznych zbirów całego kontynentu.
W okresie stalinowskim temat Alaski, a także Kalifornii, poruszano w pseudonaukowych publikacjach, w których sławiono władze carskie, które wzorowo współpracowały z tubylczą ludnością, przy okazji ją cywilizując. Temat ten był rozwijany w szeregi powieści i opowiadań dla młodzieży (sławiących rosyjski "Dziki Zachód", a może raczej - patrząc geograficznie - "Dziki Wschód").
Dziś Alaska, czyli eksklawa należąca do USA to jeden z pięćdziesięciu stanów tworzących państwo. Rosjanom się to nie podoba.
Putin podpisał dekret na mocy którego sprzedaż Alaski USA została uznana za nielegalną. To wstęp do tego, by zażądać zwrotu terytorium i wejść w konflikt z mocarstwem. Oczywiście dziś to tylko gra polityczna i nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że Rosjanie mogą uderzyć na Stany Zjednoczone. Ale kropla drąży skałę.
A Alaska w relacjach obu krajów ma donośną rolę. To tutaj znajdują się bazy Sił Powietrznych USA oraz amerykańskich wojsk arktycznych (tzw. USARAK). Ośrodki w Fort Greely i Eielson wyposażone są w zaawansowany sprzęt, którym Amerykanie bez trudu mogliby zaatakować Rosję, także za pomocą głowic nuklearnych.
Majaczenia i groźby Putina spotkały się z szybką odpowiedzią Amerykanów. "Putin nie dostanie Alaski z powrotem" - oświadczył w poniedziałek rzecznik USA Departamentu Stanu Vedant Patel.
Odpowiedział w ten sposób na pytanie dziennikarza o polecenie rosyjskiego prezydenta nakazujące odszukanie i zabezpieczenie rosyjskich posiadłości za granicą, leżących na terenach dawnego Związku Sowieckiego i Imperium Rosyjskiego.