Prof. Panfil: Ściganie Michnika ma głęboki sens! "Przynajmniej symbolicznie pokażmy, że sprawiedliwość istnieje w stosunku do oprawców"
Instytut Pamięci Narodowej skierował kolejny wniosek o ekstradycję Stefana Michnika, stalinowskiego sędziego, człowieka, który był obecny przy wykonywaniu wyroków śmierć, który skazywał niewinnych, polskich patriotów na śmierć. Właśnie o tym był dzisiejszy programu „Koniec systemu”, w którym red Dorota Kania razem ze swoim gościem prof. Tomaszem Panfilem, ekspertem ds. służb specjalnych starała odpowiedzieć się na pytanie czy ściganie po tylu latach ma sens.
Andrzej Czajkowski
– To jest na pozór zwykły człowiek, żołnierz, jakich w II RP było całe mnóstwo. Ułan I pułku ułanów krakowieckich. Służył pięć lat w pułku i brał udział w wojnie obronnej w 1939 roku. Przyparci ułani do granicy z Litwą przeszli na Litwę i tam Andrzej został internowany, ale długo w obozie nie siedział, bo to był prawdziwy żołnierz i patriota – z obozu litewskiego uciekł. Przystąpił do ZWZ w Wilnie i ruszył do Warszawy z misją kurierską. Wpadł w ręce sowieckie. Warto zaznaczyć, że sam pomysł, że można iść do Warszawy przez nielegalne granice zimą 1940 roku jest niesamowity, bo wtedy temperatury sięgał 30 stopni poniżej zera – tłumaczył nam prof. Panfil.
– Następnie Czajkowski dostał wyrok pięciu lat obozu. Wygląda na to, że Sowieci nie zdołali wydobyć z niego kim on jest, bo jakby się tego dowiedzieli to skończyłoby się to znacznie gorzej. Na swoje szczęście odsiedział w tym obozie tylko do października 1941. Trafił później do armii gen. Andersa – z nim wychodzi ze Związku Sowieckiego i dochodzi do Palestyny, gdzie zostaje zwerbowany do służby specjalnej. Chce wracać jak najszybciej do domu, a ta droga najkrótsza jest przez powietrze. Zostaje szkolony na spadochroniarza. Andrzej łamie nogę podczas jednego ze skoków. (…) Rotmistrz Czajkowski już skacze do kraju w nocy z 16 na 17 kwietnia 1944 roku. Trafia wtedy do komendy głównej Armii Krajowej, gdzie ma odpowiadać za zrzuty lotnicze. Długo przy tym nie pracuje, bo lada moment wybucha Powstanie Warszawskie, gdzie walczy na Mokotowie – wyjaśnił.
– Czajkowski był głęboko wierzącym katolikiem. Tą wiarę było widać – również w jego twórczości. (…) Wytrzymał każde więzienie, każdy z łagrów. To jest niesamowite. Na dzisiejsze warunki nie był dużym, postawnym komandosem, a raczej szczupłym człowiekiem o zielonych oczach. To ostanie więzienie było najgorsze – miał w celi agenta specjalnego, który skrupulatnie notował, jak rotmistrz Czajkowski się czuje. (…) W tym więzieniu wychodzi jego naiwność. Jemu się wydaje, że jak on powie ubekom, że ktoś odmówił z nim współpracy to w ten sposób tę osobę ochroni. Dla ubeków nie ma czegoś takiego, jak zwolnienie z odpowiedzialności. Tu jest bardzo dobry przykład, bo przez Andrzeja Czajkowskiego trafia do wiezienia inna, legendarna postać z okresu walk o niepodległość - gen. Zawadzka. Czajkowski nawiązał z nią kontakt, ona powiedziała „nie będę ci pomagać, bo tak naprawdę pracujesz dla Anglików, a nic dla nich nie zrobie po tym jak nas zdradzili”. Andrzej zreferował tę rozmowę ubekom sądząc, że pokazując tak zdecydowaną odmową Elżbiety Zawadzkiej oczyści ją. Natomiast ubecy aresztowali ją i wsadzili ją na 10 lat za to, że wiedziała o Czajkowskim, a nie doniosła. Takie właśnie były metody funkcjonowania - powiedział gość Doroty Kani.
Czy nakaz aresztowania Michnika ma sens?
– Oczywiście, że ma sens! Ma sens i to głęboki. Andrzeja Czajkowskiego nie odnaleźliśmy do dzisiaj. Nadal nie wiemy, gdzie on jest, a wie to Stefan Michnik. To ma sens chociażby po to, aby powiedział nam, abyśmy mogli pochować naszego bohatera. Zajmujemy się oprawcą, a nasz szacunek i uwaga należy się bohaterom, których wciąż nie możemy odnaleźć. Jeżeli nie jest nam dane uczczenie bohaterów, to przynajmniej symbolicznie pokażmy, że sprawiedliwość istnieje w stosunku do oprawców. Andrzej Czajkowski to człowiek, który całe swoje dorosłe życie spędził służąc Polsce i tak stracił życie. Stefan Michnik przy tym był. On patrzy na scenę, kiedy kat moktowski Dreja strzelał w tył głowy rotmistrza – kawalera Virtuti Militari – skazanego na śmierć tylko za to, że przyjechał do kraju, jako emisariusz. Jego misją było nawiązanie kontaktu między komunistami w kraju, a rządem najjaśniejszej RP na emigracji. Czajkowski był człowiekiem, który miał się porozumiewać. On nie miał zwalczać, on miał szukać ludzi, z którymi da się rozmawiać o Polsce i za to go zamordowano - spuentował prof Panfil.