– Potem na jego fali wychodzi elita liberalna – tzw. druga Solidarność. Dostrzegam, że zmarginalizowany został wtedy nurt socjalny. Po stronie PZPR zostali także zmarginalizowani ci, którzy byli przeciwko – mówił w Telewizji Republika politolog.
Gościem drugiej części programu "Wolne Głosy Wieczorem" był politolog, prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
– Geneza Solidarności nie miała nic wspólnego z liberalizmem, ani neoliberalizmem. Ideą było socjalizm – tak, ale nie wypaczenie.
W tym 10 milionowym ruchu było około 1 mln członków PZPR. Postulaty były na miarę ludzi, którzy je formułowali. Paradoksalnie to, co widzę, stan wojenny złamał kręgosłup pierwszej Solidarności i w stan konspiracyjny przechodzi tylko aktyw czysto antykomunistyczny. Potem na jego fali wychodzi elita liberalna – tzw. druga Solidarność. Dostrzegam, że zmarginalizowany został wtedy nurt socjalny. Po stronie PZPR zostali także zmarginalizowani ci, którzy byli przeciwko – ocenił politolog.
Prof. Kazimierz Kik zauważył, że "nurt radykalny w PZPR był za słaby, to był margines". – Zbyt silny był Związek Radziecki. Za słaby był nurt w PZPR, który chciał dokonać zmiany z Solidarnością. Został on zduszony stanem wojennym. Tych, którzy nie wyszli z partii, wykluczono – mówił. Dodał, że "dopiero w 1988-89 roku, w PZPR on odżywa". – Mieliśmy z drugiej strony, po stronie Solidarności, że stan wojenny złamał kręgosłup tej pierwszej Solidarności. Odeszli do domu i nurt socjalny, ten początkowy, został zmarginalizowany i przejęli go idealiści o nurcie liberalnym – wskazał.