Prof. Kazimierz Kik dla telewizjarepublika.pl o wyborach prezydenckich: Pomysł korespondencyjnego głosowania oceniam dobrze
W imię interesu narodowego powinno zatem dojść do kompromisu i przeniesienia – tak jak zresztą proponuje to część klasy politycznej – wyborów prezydenckich na przyszły rok. To jednak wymaga współdziałania obu stron, pozytywnej oceny z egzaminu odpowiedzialności polityków obu stron-mówi w rozmowie z portalem telewizjarepublika.pl prof. Kazimierz Kik.
Telewizjarepublika.pl: Czy Pana zdaniem wybory prezydenckie odbędą się w zaplanowanym terminie 10 maja?
Prof. Kazimierz Kik, politolog, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach: Byłbym całkowicie za tym, żeby wybory się odbyły, ale widzimy niepewną tendencję w liczbie zachorowań. Im więcej testów, tym więcej chorych – i ta liczba wciąż się zwiększa. W moim przekonaniu w Święta Wielkanocne, ale i po świętach, nastąpi szczytowy okres zachorowań. Wierzę w to, że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński weźmie to pod uwagę, ponieważ spora część wyborców PiS także jest zwolennikami przesunięcia tych wyborów na przyszły rok, czyli na okres, kiedy byłaby już szczepionka, optymalne zagwarantowanie bezpieczeństwa obywateli Rzeczypospolitej. Wbrew pozorom, uważam, że przeprowadzenie wyborów w przyszłym roku byłoby korzystne także dla Prawa i Sprawiedliwości.
Wierzę w to, że do tego czasu najgorszy moment kryzysu ekonomicznego będzie już w jakimś sensie pod kontrolą i opanowanie tej sytuacji Polacy uznają za efekt pracy rządu Prawa i Sprawiedliwości. Najgorsze byłoby przeniesienie tych wyborów na jesień, kiedy będziemy mieć do czynienia z najgorszą sytuacją ekonomiczną w kraju, taką samą sytuacją psychologiczną Polaków, apogeum stresu i zdenerwowania, najgorszym stanem emocjonalnym.
Wybory w przyszłym roku, rzecz jasna: jeśli do świąt i w okolicach świąt nie zostanie zatrzymana w Polsce pandemia, a jak na razie nie zanosi się na to.
Tyle że w pierwszej połowie sierpnia kończy się kadencja prezydenta Andrzeja Dudy. Zapewne należałoby ją przedłużyć, ale czy są takie możliwości?
To byłby test dla polityków. Będziemy mogli przekonać się, czy politykom z jednej i drugiej strony zależy na stabilizacji państwa, która powinna być dla nich sprawą fundamentalną. To test na odpowiedzialność za państwo. A odpowiedzialność za państwo oznacza, że w sytuacjach krytycznych powinno dojść ponad podziałami do dialogu i kompromisu.
W imię interesu narodowego powinno zatem dojść do kompromisu i przeniesienia – tak jak zresztą proponuje to część klasy politycznej – wyborów prezydenckich na przyszły rok. To jednak wymaga współdziałania obu stron, pozytywnej oceny z egzaminu odpowiedzialności polityków obu stron.
Jak ocenia Pan pomysł głosowania korespondencyjnego dla wszystkich? W Bawarii takie rozwiązanie doskonale się sprawdziło, o ile w ogóle uprawnione jest porównywanie landu do całego kraju
Ja to oceniam dobrze. Myśl jest dobra moim zdaniem, ale konsekwencje mogą być różne. Dlaczego? Ponieważ może dojść do współdziałania opozycji w stronę bojkotu wyborów. To z kolei może doprowadzić do niskiej frekwencji, która z kolei może stanowić punkt wyjścia pod zakwestionowanie reprezentatywności wyborów. A to wszystko nastąpiłoby akurat w momencie pogłębienia się z jednej strony pandemii, a z drugiej – związanego z nią kryzysu gospodarczego.
Wówczas te trzy wielkie, niedobre nurty, czyli: zaskarżenie reprezentatywności i demokratycznego charakteru wyborów, kryzys gospodarczy, frustracja na tle pandemii, pogorszenie stanu emocjonalnego społeczeństwa, mogłyby obrócić przeciwko Prawu i Sprawiedliwości potężną część opinii publicznej i wyborców. Tego prawdopodobnie nie udałoby się już odwrócić rządowi PiS, ponieważ kryzys będzie trwał co najmniej rok, jeżeli nie dłużej.
Czyli konsekwencje tego mogą być o wiele bardziej niekorzystne dla rządu i prezydenta Andrzeja Dudy niż sprawa przeprowadzenia tych wyborów. Na krótką metę mielibyśmy sukces, bo Andrzej Duda byłby wybrany, ale zaledwie jakimiś 20 procentami głosów, bo na pewno nie będzie 50 procent, a to de facto byłoby zwycięstwo pyrrusowe.
Innymi słowy: wszystko zależy od dalszego rozwoju sytuacji z pandemią?
Nie powiedziałbym, że wszystko, ale na pewno wiele, bo wiemy, że sytuacja z pandemią nie polepszy się. Ona pogarsza się przecież na całym świecie, w Europie także. To jest wirus, który będzie falami przycichał i wybuchał. Dopóty, dopóki nie będzie szczepionki, nie powinno się przeprowadzać wyborów, bo one mogą być zakwestionowane przez opozycję.