Wczoraj w Międzychodzie w woj. wielkopolskim doszło do tragedii. 59-letni mężczyzna zmarł zanim dojechała pomoc, mimo że szpital z oddziałem ratunkowym miał po drugiej stronie ulicy.
Wczoraj w Międzychodzie w woj. wielkopolskim 59-letni mężczyzna stracił przytomność w swoim mieszkaniu. Rodzina zadzwoniła po pogotowie, okazało się, że karetka ze znajdującego się o 3-4 minuty drogi szpitala, pojechała 40 km dalej. Wezwano karetkę z Sierakowa.
W tym czasie żona mężczyzny pobiegła do szpitala na oddział ratunkowy po pomoc, ale tam dowiedziała się, że pomoc może być udzielona wyłącznie na terenie szpitala, i że musi czekać na ambulans.
Dyrekcja szpitala tłumaczy zachowanie swojego personelu procedurami.
– Jeżeli w takich sytuacjach będziemy reagować, a w tym czasie pojawi się zagrożenie na terenie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, to będziemy mieć pewne problemy. – powiedział dyrektor szpitala Maciej Bak.
Rzecznik Praw Pacjenta i wojewoda ogłosili przeprowadzenie kontroli zarówno w szpitalu, jak i w przychodni, gdzie zmarły poprzedniego dnia miał robione badanie EKG i mimo niepokojących wyników nie został skierowany do szpitala.