Andrzej Duda zdecydował się podpisać ustawę o rynku mocy. Dokument ma za zadanie wprowadzić mechanizm wsparcia dla elektrowni i firm energetycznych.
Dzisiejsze ceny energii nie pozwalają zebrać środków m.in. na budowę nowej elektrowni w każdej technologii. Ceny pozwalają obniżyć np. Odnawialne Źródła Energii.
Iwestycje w nowe, konwencjonalne elektrownie jest nieopłacalne. Wraz z zamknięciem kolejnych źródeł energii, nie ma pewności, że w ich miejsce pojawią się nowe.
Podczas głosowań nad ustawą, posłowie opozycji krzyczeli, że efektem wejścia ustawy w życie będzie podwyższenie cen energii.
Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski stwierdził, że ustawa ta jest konieczna - inaczej prądu w gniazdkach może zabraknąć już za dwa lata. Odniósł się też do cen energii.
– O jakich podwyżkach Państwo mówicie? Galaktyczne kwoty? Przecież to jest niepoważna dyskusja na temat poważnej ustawy! Dla wszystkich, jeżeli chodzi o rynek mocy, budujemy system wsparcia dotyczący tego, aby było zabezpieczenie na elektrownie konwencjonalne. I w rachunku, który dzisiaj jest płacony, będzie wydzielona wielkość. Nikt nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, że w 2021 r. będą podwyżki! Proszę nie kłamać i nie wprowadzać w błąd obywateli! Bez tej ustawy za dwa lata nie ma prądu w gniazdkach i taka jest prawda! - dosadnie przedstawił wiceminister Tobiszowski.
Według pierwszych szacunków, rynek mocy miałby kosztować ok. 4 mld zł rocznie. Dokładny koszt będzie znany dopiero po rozstrzygnięciu aukcji.
Ministerstwo Energii szacowało wcześniej, że przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci poniżej 10 zł miesięcznie w zamian za gwarancję nieprzerwanych dostaw energii.