- To jest rzecz absolutnie skandaliczna, gdyby się potwierdziła - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, odnosząc się do medialnych informacji nt. pracownika IKEI, który miał zostać zwolniony z pracy z powodu swoich poglądów religijnych. Zapowiedział, że zleci prokuraturze zbadanie sprawy.
Część mediów opisała przypadek pracownika IKEI, który miał stracić pracę, kiedy sprzeciwił się "zmuszaniu pracowników sklepu do udziału w akcjach promujących ruch LGBT". Argumentując swoje stanowisko, mężczyzna miał powoływać się na swoją wiarę i cytować fragmenty Starego i Nowego Testamentu.
Pytany w piątek o tę kwestię przez TVP Info Zbigniew Ziobro podkreślił, że jest to "sprawa bulwersująca". - Jeśli ta informacja miałaby się potwierdzić, to mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której zewnętrzny koncern - naruszając polski porządek prawny - dopuszcza się jawnego złamania praw pracowniczych, ingeruje w obszar wartości chronionych przez polskie prawo, które gwarantuje każdemu obywatelowi wolność sumienia i wyznania - powiedział Zbigniew Ziobro. - To jest rzecz absolutnie skandaliczna, gdyby się potwierdziła - dodał.
- Mogę obiecać, że niezwłocznie zlecę prokuraturze zbadanie sprawy, czy nie ma tutaj do czynienia nie tylko z naruszeniem prawa pracowniczego, ale ze złamaniem prawa karnego - zapowiedział Ziobro.
Szef MS przekonywał ponadto, że "mamy do czynienia ze zjawiskiem używania przemocy prawnej i ekonomicznej wobec tych wszystkich, którzy nie chcą podzielać wartości środowisk homoseksualnych aktywistów".
- Wiemy o tym, że Polska jest wolnym krajem i środowiska homoseksualnych aktywistów - jak i ludzi, którzy mają jakiekolwiek inne przekonania - mają swobodę zrzeszania się, gromadzenia, manifestowania swoich poglądów. Organizują swoje księgarnie, kawiarnie, kluby i nikt im tutaj nie czyni trudności, ale oni chcą uczynić krok dalej: oni chcą narzucać innym, którzy mają inny system wartości, np. bardzo mocną tożsamość chrześcijańską, aby odrzucili swoje wartości i przyjęli ich - mówił Ziobro.
- A jeśli tego nie robią, to wtedy grożą sankcjami karnymi, jak w przypadku drukarza czy wręcz sankcjami ekonomicznymi, jeśli potwierdzi się przypadek tego człowieka, pracownika IKEI - dodał.