Wszystko wskazuje na to, że początek tego pożaru to wypalanie traw - powiedziała na antenie Telewizji Republika Małgorzata Golińska, wiceminister klimatu.
Jak poinformował w środę rzecznik komendanta głównego PSP st. kpt. Krzysztof Batorski, strażacy w dalszym ciągu gasili duży pożar traw, trzcinowisk i lasu w Biebrzańskim Parku Narodowym. Powierzchnię pożaru w BPN we wtorek szacowano na trzy tys. hektarów; w gaszeniu ognia uczestniczyły m.in. cztery samoloty gaśnicze dromader.
Pożar w parku wybuchł w niedzielę wieczorem, jest przygaszany, ale susza i silny wiatr sprawiają, że znowu się roznieca - informował wcześniej park i straż pożarna.
– Pożar jest bardzo trudny do ugaszenia, bo palą się trawy, ale również torfowiska. To są bardzo trudne i niebezpieczne pożary. Do tej walki dołączają kolejne zastępy strażaków – mówiła nam wiceminister klimatu.
– Ważne abyśmy przy tej okazji zaangażowali się w podziękowania dla wszystkich, którzy walczą z żywiołem – nadmieniła.
– Wszystko wskazuje na to, że początek tego pożaru to wypalanie traw. Najczęściej w marcu i kwietniu płoną trawy na łąkach. Jest to przejaw lekkomyślności oraz złudne myślenie, że to wypalenie spowoduje jakieś użyźnienie gleby, co jest oczywiście nieprawdą. (…) Niestety co roku te przypadki się zdarzają. W tym wypadku prawdopodobną przyczyną było właśnie wypalanie traw – podkreśliła.
To największy pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym, jaki pamiętają strażacy i mieszkańcy. Wybuchł w poniedziałek rano, ale wciąż się rozprzestrzenia. Dotychczas spłonęły ponad 3 tysiące hektarów parku. Ogień zaczyna zagrażać okolicznym wsiom, w niektórych zatrzymał się kilkadziesiąt metrów przed zabudowaniami.