– Gdyby gen. Błasik był w kokpicie, nie byłoby problemu z odczytaniem jego głosu – stwierdził porucznik Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował w Smoleńsku.
Porucznik Wosztyl, ocenił, że choć nowa metoda pozyskania dźwięku z nagrań pozwoliła zebrać 30 proc. słów więcej, to pewne rzeczy zostały skrócone, zabrakło ich. Pilot podkreślał brak korespondencji między pilotami tupolewa a kontrolerami ze smoleńskiego lotniska.
Pilot odniósł się też do informacji o obecności gen. Błasika w kokpicie. – Trzeba się wykazać niebywale złą wolą, żeby powtarzać te same rzeczy. Stenogramy rozmów z kokpitu ewidentnie wskazują, że to nie są tylko rozmowy załogi i osoby, która jest z tą załogą w bezpośredniej bliskości – mówił por. Wosztyl.
Jego zdaniem część stenogramów dotyczy rozmów, które nie odbyły się w kokpicie. – Jakby była załoga i mikrofony z kokpitu zbierały strzępy głosów, jakichś wypowiedzi – zaznaczył Wosztyl.
Pilot Jaka-40 podkreślał też, że gdyby gen. Błasik był w kokpicie, nie byłoby problemu z odczytaniem jego głosu. Por. Wosztyl dodał, że wielokrotnie latał z generałem Błasikiem, także w trudnych warunkach, i nigdy nie zdarzyło się, aby był apodyktyczny w kokpicie.