Gościem red. Aleksandra Wierzejskiego w porannym programie Telewizji Republika był publicysta "Gazety Polskiej" Jacek Liziniewicz. – Znam osobę, którą zablokowano na Facebooku za napisanie, przed świętami, "białych świąt". Jak można dopatrywać się w tym rasizmu? – przywołał w kontekście cenzurowania internetu.
Partia Prawo i Sprawiedliwość pozwała "Wyborcza" za kłamliwe artykuły. Chodzi o siedem tekstów dotyczących związków obecnych szefów służb specjalnych – Macieja Wąsika i Mariusz Kamińskiego z Jakubem R. – odpowiedzialnym w stołecznym ratusze za reprywatyzację. Autorami artykułów są Iwona Szpala oraz – doskonale już znany opinii publicznej – Wojciech Czuchnowski.
"Wyborcza" podaje, że pozew w imieniu PiS przesłała gdańska kancelaria adwokacka Gotkowicz, Kosmus, Kuczyński i Partnerzy, która według dziennika, od lat jest na liście płac partii Jarosława Kaczyńskiego i często występuje w imieniu samego prezesa.
PiS domaga się od "GW" przeprosin oraz 30 tys. złotych na cele charytatywne. W pozwie przeciw dziennikowi Adama Michnika podkreślono, że opublikowane w tekście gazety zawierały "informacje naruszające dobre imię partii".
– Polacy odwracają się od gazet papierowych. Czytelnictwo "Gazety Wyborczej" spada nieco szybciej niż w przypadku innych ośrodków medialnych. Obecnie znajdują się na poziomie poniżej 100 tys. nakładu. Niegdyś notowali 500-tysięczne wyniki sprzedaży stąd dziś chwytają się brzytwy – rozpoczął dziennikarz.
Wolność słowa w internecie
– Sieć do niedawna była sferą wolności. Od ostatniego roku na sile przybiera cenzurowanie. Dochodzi do zupełnych absurdów. Znam osobę, którą zablokowano na Facebooku za napisanie, przed świętami, "białych świąt". Jak można dopatrywać się w tym rasizmu? Wiele takich przypadków miało miejsce. Funkcjonują również fake newsy, które produkowane są z dwóch stron – tłumaczył Liziniewicz.
Podczas protestów przed Sejmem, policja wciąż wystawiana jest na próbę poprzez prowokacyjne zachowania demonstrantów. Jednym z bardziej nachalnych był Michał M., 28-latek z Warszawy, który usłyszał już zarzuty dotyczące naruszania nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Opozycja hucznie podniosła argument, że to wynajęty "aktor TVP". Prawda okazała się być zgoła odmienna…
Michał M. – 28-letni filmowiec z Warszawy, wnuk Jerzego Maurycego Modlingera stalinowskiego prokuratora. Awansowany do stopnia podpułkownika w ludowym Wojsku Polskim.
– Nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie uwierzyć, że Jacek Kurski wysyła swoich pracowników, aby robili zamieszanie na protestach przeciwników rządzących. To totalny absurd – dodał.