Były prezydent Lech Wałęsa mówił, że gdy potrzebował pieniędzy zawsze wygrywał w totka, a los podpowiadał mu, jak obstawiać zakłady. W udostępnionej dziś teczce TW "Bolka" dziwnym trafem odnaleziono pokwitowania odbioru pieniędzy za współpracę. – Branie pieniędzy za donoszenie to najniższy sort kapusiów – ocenił na antenie TV Republika Tomasz Sakiewicz.
Instytut Pamięci Narodowej udostępnił dziś historykom i dziennikarzom teczkę personalną i teczkę pracy Tajnego Współpracownika o pseudonimie "Bolek", które odnalezione zostały w domu wdowy po generale Czesławie Kiszczaku. Wśród dokumentów są m.in. zobowiązanie do współpracy oraz pokwitowania za pobieranie w związku ze współpracą wynagrodzenie. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdaniem redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i wiceszefa TV Republika, opinia publiczna musi się zapoznać z aktami "Bolka". – Przede wszystkim dlatego, że przez kilkadziesiąt lat mówiono, ze to nieprawda, a jak są takie dokumenty, to na pewno sfałszowane – tłumaczył.
Sakiewicz odniósł się do pokwitowań odnalezionych w archiwum Kiszczaka. – Branie pieniędzy za donoszenie to najniższy sort kapusiów – ocenił.
Choć wg dokumentów dziś ujawnionych przez IPN, współpraca Wałęsy z SB trwała do 76 roku, Sakiewicz nie wyklucza, że mogła ona trwać zdecydowanie dłużej. Publicysta podkreślał, że o ile w połowie lat 70. był nieważny i miał niewiele do powiedzenia, o tyle u schyłku lat 70. i na początku 80. stał się dla bezpieki bezcenny. – Wtedy mógł być już prowadzony przez najwyższych rangą funkcjonariuszy – mówił Sakiewicz, tłumacząc w ten sposób brak zachowanych dokumentów z tego okresu.