Pokazywanie środkowego palca i wulgarne okrzyki wobec ludzi, którzy klęczą i się modlą… Gdzie tu jest pokojowy przemarsz? – pytał Sebastian Łukaszewicz (radny sejmiku województwa podlaskiego, PiS) w programie "W Punkt" w Telewizji Republika. Radny był gościem red. Gójskiej.
Co powiedział radny sejmiku województwa podlaskiego, Sebastian Łukaszewicz?
– Potępiam wszelkie akty agresji, które miały miejsce 21 lipca. Zarówno akty wobec kontrmanifestantów, jak i zwolenników LGBT. (...) Marsz Równości nie miał gdzie się udać, więc powrócono go w kierunku katedry – mówił.
– Ta sytuacja zaczynała nabrzmiewać, kiedy ogłoszono, że Marsz Równości przejdzie ulicami Białegostoku. Zgłoszono aż 70 kontrmanifestacji. Nastroje wśród mieszkańców Białegostoku były widoczne. Pan prezydent Truskolaski nie słuchał głosu mieszkańców, którzy prosili o zmianę trasy marszu. Prezydent Białegostoku ignorował te sygnały. W mojej opinii faworyzował Marsz Równości – podkreślił Łukaszewicz. – Policja również kierowała do pana prezydenta pisma, że tego dnia w Białymstoku może być niebezpiecznie, a szczególnie przemarsz obok katedry.
– To przykre, że urzędnik wysokiego szczebla ponownie mnie zniesławia. Pan prezydent określił mnie mianem "brunatnego Sebastiana". Prezydent Białegostoku otrzyma dwa pozwy – o zniesławienie i obrazę mojej rodziny – zapowiedział radny sejmiku województwa podlaskiego. – Nie chcieliśmy eskalować emocji. W tym miejscu miało odbyć się legalne zgromadzenie, które zgłosił pan Artur Kosicki.
– Widziałem te materiały. Pokazywanie środkowego palca i wulgarne okrzyki wobec ludzi, którzy klęczą i się modlą… Gdzie tu jest pokojowy przemarsz? – pytał radny.
W programie wystąpił również Artur Kosicki (marszałek województwa podlaskiego).
– Swego czasu doszło do pewnej debaty. Miałem informacje, z których wynikało, że będzie niebezpiecznie. Dysponuję dowodami z których wprost wynika, że komendant miejski policji kilka dni przed marszem, pisał o zagrożeniu – podkreślał Kosicki.
– Pan prezydent Białegostoku zadaje się z jawnie lewicowym środowiskami. Chodzi o politykę? Nie wiem... Mi zależało na bezpieczeństwie mieszkańców. (...) Kiedy propagowaliśmy idee rodziny, wszystko odbywało się spokojnie, bez ekscesów – mówił.