Gdyby nie ja to warszawskie milicyjne nieroby musiałyby pójść na kuroniówkę – stwierdził po wyjściu z aresztu znany biznesmen Zbigniew S, który został zatrzymany po czwartkowej awanturze w jednym ze stołecznych hoteli.
Znany biznesmen Zbigniew S. został w czwartek zatrzymany przez stołeczną policję po tym jak awanturował się w jednym z luksusowych hoteli i oddał mocz w recepcji. Usłyszał wówczas zarzuty naruszenia miru domowego, naruszenia nietykalności policjantów, a także znieważenia funkcjonariuszy i ekipy pogotowia. Następnego dnia, po przejściu badań psychiatrycznych został wypuszczony na wolność, o czym biznesmen raczył poinformować na Facebooku.
Z. stwierdził, że gdyby nie on, "warszawskie milicyjne nieroby musiałyby pójść na kuroniówkę". Przedstawił też swoją wersję wydarzeń:
Sytuacja była taka, że z przyjaciółmi popiliśmy w biurze i ktoś rzucając kamieniem wybił szybę (w moim biurze) - więc ją dokończyłem, by kogoś rano nie poraniła. W hotelu (w którym zostawiłem przez 25 lat fortunę) młody gniewny, zdaje się z PO, chciał pokazać kto tam rządzi i zamówił niebieską taksówkę. Przepytuje mnie fan w niebieskim stroju co, jak i kiedy, więc mu mówię po ludzku, normalnie: lać mi się chce! Odpowiada lej tutaj - wiec nie myśląc wiele odżywiłem hotelowe kwiaty. Tyle w temacie. W końcu nie ma obciachu za podlanie kwiatów aż tak wielkiego jak ten który zafundował nam ostatnio wymiar niesprawiedliwości kiedy to Jan Bury z rozgrzeszeniem sędziów poszedł kraść dalej...
Tymczasem prokuratura czeka na wyniki badań psychiatrycznych biznesmena. Jak poinformował w rozmowie z Onetem Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator uznał, że postawione Zbigniewowi S. przez policjantów zarzuty są zasadne i znajdują odzwierciedlenie w materiale dowodowym. Jak dodał, mężczyzna nie przyznał się do winy, stwierdził, że nic nie pamięta.
– Wobec Zbigniewa S. nie został natomiast zastosowany dozór policyjny, o który wnioskowali funkcjonariusze. Nie było ku temu przesłanek – nie istnieje obawa matactwa, a przestępstwa, o których dokonanie podejrzewany jest mężczyzna, nie są zagrożone wysoką karą. Zbigniew S. został zwolniony – mówił Przemysław Nowak.
Przypomnijmy, że to nie pierwsze problemy z prawem kontrowersyjnego biznesmena. W 2009 r. Zbigniew S. miał pośredniczyć w sprzedaży samochodu marki Lexus wartości ponad 50 tys. zł, jednak właściciel auta nie otrzymał ani pieniędzy ze sprzedaży ani samochodu. Za przywłaszczenie samochodu 26 marca 2014 r. sąd rejonowy skazał go na rok bezwzględnego pozbawienia wolności, zaś później Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi nie uwzględnił złożonej przez S. apelacji, co było równoznaczne z uprawomocnieniem wyroku. Sprawa jednak przybrała dziwnego obrotu, bo po uprawomocnieniu wyroku sąd zmienił karę więzienia na dozór elektroniczny. W ocenie Sądu, pomimo faktu, że S. jest osobą wielokrotnie karaną, to biorąc pod uwagę jego aktualne pozytywne zachowanie uznać należy, iż dąży on do ustabilizowania swojej sytuacji życiowej i wobec tego "prognoza kryminologiczno-społeczna kształtuje się na tyle pozytywnie, że nie jest zasadne resocjalizacyjne oddziaływanie w odniesieniu do skazanego co do przedmiotowej kary pozbawienia wolności w warunkach izolacji penitencjarnej".
"Pozytywne zachowanie" biznesmena pracownicy warszawskiego hotelu mogli odczuć w miniony czwartek na własnej skórze.